Co mówi językoznawstwo?

Językoznawstwo, oparte na spostrzeżeniach misjonarzy, wykazuje, że we wszystkich mowach ludów, najdzikszych nawet, są wyrazy na oznaczenie Istoty najwyższej i że budowa tych wyrazów wskazuje na to, iż ci, którzy je tworzyli, mieli pojęcie o prawdziwym Bogu . – Dowód to, że przekonanie o istnieniu prawdziwego Boga jest u pierwszych ludów powszechne – czyli, że nie ma między nimi ludu, który by nic o Bogu nic wiedział.

Z wynikiem badaczy języka ludów pierwotnych zgadza się to, co o nich mówią sławni odkrywcy. Naukowego znaczenia nabierają słowa Livingstona, który powiada, że u ludów Afryki najbardziej nawet dzikich, wszędzie spotyka się wiarę w Boga a objawem tej wiary są modlitwy, ołtarze, ofiary i świątynie, wznoszone ku czci Bożej. Co Livingston spostrzegł u ludów Afryki, to o ludach pierwotnych innych części świata utrzymują Stanley, Nansen, Cook, Azara, Van Couver i inni odkrywcy.

Co mówi ludoznawstwo?

Przygodne świadectwa językoznawców i odkrywców o powszechności religii znajdują potwierdzenie w dziełach najsławniejszych etnologów i etnografów, traktujących tę rzecz naukowo.

Oto kilka zeznań najpierwszych na tym polu powag naukowych:

Roskoff, który zbadał szczepy, uchodzące jeszcze do niedawna za niereligijne, opierając się na tym, o czym sam się przekonał, powiada, że „dotąd nie znalazł nigdzie szczepu, nie posiadającego jakiejś religii”.

Prof. uniw. w Lipsku, Ratzel, w dziele swoim Vdlkerkunden oświadcza, iż „etnografia nie zna ludów bez religii”.
Słynny etnograf, prof. Peschel, podając wynik swoich długoletnich studiów, mówi: „Można śmiało zaprzeczyć twierdzeniu, jakoby się znalazł gdziekolwiek lud bez wyobrażeń religijnych”’*.

Max Muller pisze w Ursprung der Religion, że nie znaleziono człowieka, który by nie posiadał jakichś religijnych pojęć.

Tiele w swym dziele Einleintung in die Religionswissenschaft19 stwierdza, że „historia ludzkości wszystkich epok tak związana jest z religią, że każdy historyk musi się z tym liczyć i żaden z nich nie może religii lekceważyć. Twierdzenie, jakoby istniały szczepy bez religii, jest tylko wynikiem niedokładnych badań”.

Członek Akademii w Paryżu, de Quatrefages, w dziełach swych Uespece humaine20 oraz Les Pygnie es wyznaje: „Będąc obowiązany, jako prof etnologii, do badania wszystkich ras ludzkich, szukałem ateizmu (tj. niewiary w Boga), począwszy od narodów najniższych aż do najwyższych; lecz nie znalazłem go nigdzie, chyba tylko u jednostek. – Jeżeli gdzieś istnieje ateizm, to nie jako stan naturalny, ale tylko wyjątkowy”.

Podobne orzeczenie spotykamy nie tylko w dziełach katolików, ale i u wierzących protestantów, nawet u wielu liberałów, jak Reviłle, Heliwald, Caspari, zwłaszcza etnolog szkocki, Andrew Lang.

Andrew Lang, który sądził, że kult prawdziwego Boga rozwinął się z fałszywych wierzeń i praktyk religijnych, spostrzegł u zwolenników tej teorii przemilczanie tego, że nieraz zdarzało się odkrywcom napotykać ludy pierwotne, oddające cześć jednej najwyższej Istocie.

Szczególnie odkrycia Howitta, który w południowej Australii napotkał lud zupełnie pierwotny, a jednak posiadający wiarę w prawdziwego Boga, naprowadziły Langa na osobne studia w’ tym kierunku. W roku 1898 wydał on dzieło: O powstaniu religii (The Making ofReligion), wykazujące niesłuszność teorii Spencera i Tyłora. W powyższym dziele Lang jasno wykłada, że wiara w Stwórcę wszechrzeczy, tj. monoteizm, jest dawniejszy od politeizmu, tj. wielobóstwa, i że wielobóstwo jest tylko odstępstwem od wiary w jednego Boga.

Przeciw twierdzeniu, jakoby ludy pierwotne żyły w stanie półzwierzęcym i były niezdolne do przyjęcia Objawienia Bożego, wykazuje Lang całe szeregi ludów antropologicznie najdawniejszych, np. mieszkańców południowej Australii, wysp Andamańskich, afrykańskich Bantusów, Sudańczyków oraz szczepy północnej Ameryki – u których stwierdzono, że czciły jedną Istotę najwyższą jeszcze przed przybyciem Europejczyków a zwłaszcza misjonarzy. Również zauważył Lang, że przesadzone są wieści o półzwierzęcym stanie tych ludów. Jakkolwiek bowiem żyją one dotąd w warunkach zupełnie pierwotnych, umysłowo nie stoją niżej od innych późniejszych szczepów; przeciwnie, objawiają wiele uzdolnienia w sporządzaniu bardzo pomysłowych sprzętów, broni itp. Mniej także wśród nich zabobonów, aniżeli u ludów, do których dotarła już kultura.

Lang wykazuje, że u szczepów, uchodzących w etnologii za najdawniejsze na ziemi, pojęcie i cześć Istoty najwyższej występuje w formie daleko czystszej i prostszej, aniżeli u takich, które się już zetknęły z jakąś cywilizacją. Stwierdza, że pojęcia o Bogu u poszczególnych ludów wtedy były doskonalsze, kiedy kultura ich była pierwotniejsza. – To samo wykazuje ks. Chr. Pesch SI w dziele swym Der Gottesbegriff in den heidnischen Volkem des Altertums (1885).

W ogólności etnologia stwierdza – pisze sławny etnolog, prof. W. Schmidt – że w miarę, jak oddalamy się od najbardziej pierwotnych ludów, a zbliżamy do tych, które już osiągnęły pewien stopień kultury, spostrzegamy, iż wzrastają wśród nich pierwiastki pogańskie, które stopniowo coraz więcej przyćmiewają dawne czyste pojęcie i cześć Istoty najwyższej. Zawsze jednak, mimo największego zepsucia moralnego, któremu te ludy uległy, można u nich spotkać jeszcze ślady pierwotnej wiary w Istotę najwyższą.


Oto wynik rzetelnych badań, obalający błędne teorie Spencera, Tylora i Wundta. Zatem:

  1. Nieprawdą jest, jakoby wiara w jednego prawdziwego Boga rozwinęła się stopniowo z pogaństwa, bo gdyby tak było, wielobóstwo musiałoby być wszędzie, bez wyjątku, tym bardziej rozwinięte, im niższy byłby stopień kultury danego ludu; a rzecz ma się przeciwnie.
  2. Nieprawdą jest, iżby ludzkość była niezdolna do wytworzenia sobie pojęcia o Bogu. Przeciwnie – fakt, że zupełnie czyste pojęcie Istoty najwyższej spotykamy u ludów, które się jeszcze nie zetknęły z żadną kulturą (w naszym rozumieniu), jest najlepszym dowodem, iż przekonanie o istnieniu Boga i skłonność do religijności nie są sztucznym wytworem kultury, z zewnątrz narzuconym ludzkości, ale świadczą o prawdzie, która się każdemu myślącemu sama nasuwa. Stąd każdy, idąc za skłonnością swojej natury, dojść może do tej prawdy drogą własnego rozumowania .

    Przekonanie o istnieniu Boga jest zatem powszechne całemu ogółowi ludzkości i sięga najdawniejszych czasów.

    Takie przekonanie powszechne, czyli zawsze i wszędzie istniejące – to głos powszechny rozumnej natury ludzkiej – a przeto głos to nieomylny i wyraz tej odwiecznej prawdy, że Bóg istnieje. Gdyby bowiem cała ludzkość zawsze i wszędzie z natury swej myliła się, gdyby się zwodziła i oszukiwała przez wieki, musielibyśmy w ogóle wyrzec się możności poznania jakiejkolwiek prawdy. – Gdyby rozum, który ma nas prowadzić do poznania prawdy, stale człowieka zwodził i to w rzeczach dla każdego najważniejszych i najbliżej go obchodzących – nie byłby środkiem do poznania prawdy, nie posiadałby zdolności rozróżnienia prawdy od błędu. A przecież ten rozum nie jest tak niedołężny, bo doświadczenie uczy, że nie tylko z natury swej dąży do poznania prawdy, ale codziennie przy jego pomocy wiele prawd sobie przyswajamy.

    Wprawdzie ludzką rzeczą jest mylić się, ale każda pomyłka jest:

    a) albo błędem jednostki, lub pewnej grupy ludzi – ale nie błędem całej ludzkości;
    b) albo pomyłką chwilową, popełnioną wskutek niedostatecznego rozpatrzenia się w sprawie, lub, gdy idzie o zjawiska zewnętrzne, nieraz spowodowaną brakiem odpowiedniej nauki, lub brakiem przyrządów potrzebnych do zbadania rzeczy;
    c) niekiedy własne zmysły nas łudzą, przedstawiając rzecz inaczej; tak to było np. w sprawie pozornego obrotu słońca wkoło ziemi;
    d) albo wreszcie, namiętność może serce człowieka do tego stopnia zaślepić, że wola jego uznaje za godziwe to, co jej na razie schlebia; stąd zemsta uchodziła nieraz za rzecz dozwoloną.

    Jednakże zawsze wcześniej czy później możemy poznać przyczynę naszego błędu i przekonać się, że nie wyniknął z wadliwości natury rozumu ludzkiego, ale z powodów zewnętrznych, nie mających nic wspólnego z rozumem człowieka.

    Tymczasem co do powyższego przekonania o istnieniu Boga pomyłki podobne są wykluczone. Albowiem:

    a) przekonanie o istnieniu Boga znajdujemy nie tylko u niektórych ludów, ale w ogóle u wszystkich – bez wyjątku;
    b) przekonanie to nie jest chwilowe, ale stałe – tak dawne, jak ludzkość;
    c) nie idzie tu o stwierdzenie jakiegoś fizycznego zjawiska, ale o prawdę, do której poznania dochodzimy samym rozumem; zatem przekonanie o istnieniu Boga nie może być wypływem złudzenia zmysłów, albowiem Bóg, jako istota duchowa, nie może być dostrzeżony przez zmysły;
    d) wreszcie, to przeświadczenie nie pochodzi z jakiejś nieposkromionej, niskiej namiętności serca, bo idea świętego i sprawiedliwego Boga nie schlebia zaślepiającym namiętnościom, ale jest im przeciwna; dlatego też wszelkie złe skłonności chciałyby w człowieku zatrzeć myśl o Bogu.

    Skoro zatem przekonanie o istnieniu Boga nie mogło w człowieku powstać wskutek oszukania rozumu przez zmysły, ani nie wytworzyła go wola, zaślepiona niską namiętnością – widać, że istnienie Stwórcy, który dobrych nagradza, a złych karze, jest prawdą tak jasną i nasuwającą się samą przez się, że wystarczy mieć zdrowy rozum i niezwyrodniałe serce, aby ją uznać.

    Toteż powszechny głos wszystkich ludów – które zresztą co do innych prawd najbardziej się między sobą różnią, a na tę jedną, najważniejszą, jednomyślnie się zgadzają – jest najlepszym dowodem, że istnienie Boga jest prawdą dla rozumu ludzkiego zasadniczą. Zatem rozum człowieka sprzeciwiałby się sam sobie, gdyby tej prawdy nie uznał.

    Niegdyś pisał Cycero: „To, w czym natura wszystkich ludzi się zgadza, koniecznie musi być prawdą” – to samo powtarza książę teologów, św. Tomasz z Akwinu: „Niemożliwe jest, aby to było fałszywe, na co wszyscy ludzie powszechnie się zgadzają” . Dlatego wybitny angielski badacz historii religii Max Muller, powiada w swym dziele: „Dowód istnienia Boga, opierający się na zgodnym świadectwie wszystkich Indów, nie tylko nigdy nie został, ale nie może być obalony; wobec tego dowodu, wszelkie inne dowody istnienia Boga zupełnie są zbyteczne” .

Co mówi ludoznawstwo?

Ponieważ sam rozum ludzki domaga się istnienia Pana Boga, wszelkie zarzuty, podnoszone przeciw tej prawdzie, muszą być nierozumne. Tak np,:

  1. Zarzut, że wiara w Boga jest wymysłem kapłanów, zakłada niedorzecznie, że kapłani, tj. pośrednicy między Bogiem a ludźmi istnieli, zanim w ogóle człowiekowi mogło przyjść na myśl, że Bóg istnieje.

    Jak niedorzecznością byłoby sądzić, że kolejarze wymyślili kolej żelazną dla zapewnienia sobie bytu – bo każdy rozumie, że przed wynalezieniem kolei nie było kolejarzy – tak ludzie nie mogliby odczuć potrzeby pośredników między Bogiem a sobą, gdyby już nie posiadali wiary w Boga. Zresztą kapłani nie mieliby żadnej powagi u ludzi, gdyby ci przedtem już nie wierzyli w istnienie Boga. Więc przedtem już istniejąca wiara w Boga mogła dopiero wytworzyć potrzebę istnienia kapłanów.

  2. Wiara w Boga również nie została narzucona ludowi przez prawodawców, aby skłonić poddanych do sumiennego przestrzegania prawa.

    Niczym niepoparte twierdzenie panujących, że istnieje Bóg, który karze przekraczających przepisy prawa, nie przekonałoby nikogo z poddanych, gdyby ta prawda nie była wpierw ugruntowana w rozumie i sumieniu człowieka. Zresztą, jakim cudem wszyscy prawodawcy na całym świecie wpa-dliby równocześnie na taki pomysł i jakżeby słowa ich mogły znaleźć wiarę w całej ludzkości, gdyby prawda ta nie była skądinąd uzasadniona?

  3. Bojaźń przed przerażającymi zjawiskami natury, jak pioruny i błyskawice, sama przez się nie mogła również człowieka nakłonić do wiary w Boga,
    a) Ludzie bowiem, poznawszy bezpośrednie przyczyny tych zjawisk, zaprzestaliby wierzyć w Boga. Tymczasem najsławniejsi przyrodnicy przez dokładne badanie praw zjawisk przyrody nie tylko wiary w Boga nie tracą, ale tym lepiej poznają Jego wszechmoc w prawach natury i odnoszą się z tym większym uwielbieniem dla potęgi Stwórcy.
    b) Historia pogańska wykazuje, że bojaźń wcale nie była jedyną pobudką kultu, gdyż nie tylko czczono te bóstwa, którym przypisywano katastrofy w przyrodzie, ale uważano najwyższe bóstwa za istoty dobroczynne, ze strony których bardziej wyczekiwano dobra, niż obawiano się złego.

    Trafniejsze jest przeto, bo doświadczeniem stwierdzone, zdanie św. Augustyna i Bakona z Werulamu, że raczej bojaźń stworzyła niedowiar-ków; kto bowiem ma powody do obawiania się Boga, pragnie, aby Bóg nie istniał.

  4. Wiara w Boga nie powstała dla nieznajomości praw natury, ani wskutek tego, że ludzie różne zjawiska w naturze przypisywali bezpośredniemu działaniu odpowiednich niewidzialnych bóstw.
    Przypisywanie zjawisk natury Istocie rozumnej, jako ostatecznej przyczynie wszechrzeczy, jest rzeczą zupełnie słuszną. Błąd pogan polegał na tym, że nie znając dostatecznie praw natury, każde jej zjawisko przypisywali bezpośredniemu działaniu innego bożka, a nie uważali, że jeden Bóg całą przyrodą kieruje przez mądrze ustanowione przez siebie prawa i w ten sposób jest pośrednią przyczyną wszystkich zjawisk.
    Zresztą ten mylny sąd pogan i pochodzące z niego wielobóstwo nie istniało na samym początku, przed wiarą w prawdziwego Boga, gdyż według świadectwa historii: wiara w jedynego Boga była pierwotna, a wielobóstwo rozwinęło się później, jak to wykazaliśmy w poprzednim rozdziale.
  5. Że wiara w Boga nie pochodzi z naiwności lub nieuctwa, tego dowodem są najsławniejsi uczeni wszystkich wieków, znani we wszystkich gałęziach nauki, a przy tym głęboko wierzący.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Dodaj swój komentarz / intencję - podaj imię i wpisz treść

Uwaga. Komentarz zostanie zmoderowany przed publikacją.