Mówiąc o istnieniu Boga powoływaliśmy się na jednolity plan, przeprowadzony w całej przyrodzie, czyli na celowe urządzenie świata, i dowodziliśmy z niego, że ostateczną przyczyną wszechrzeczy musi być istota rozumna (duchowa), skoro tak świat urządziła, że wśród milionów stworzeń każde ma swój cel, a nadto wszystkie wspierają się nawzajem, niższe służąc wyższym. Ta idea celowej jedności, urzeczywistniona w świecie zewnętrznym, materialnym, panuje także w sferze duchowej i znajduje swój oddźwięk w świecie wewnętrznym, w duszy człowieka. Toteż tak rozum, jak i wola nasza wrodzonym pędem zmierzają do jedności, wszędzie chcą ją odnaleźć, a to, co rozprószone, sprowadzić do jednolitego systemu.

Rozum dąży do jedności, bo gdzie spostrzega bezcelowy nieład, gdzie widzi brak przewodniej myśli, która by łączyła szczegóły w systematyczną całość – tam umysł nie może się zorientować, nie może znaleźć swego zadowolenia. I wola zdąża do jedności i w tym tylko znajduje upodobanie, co tworzy harmonię, a tego nie lubi, co ją psuje i dlatego unika wszystkiego, co jej niemiłe i pragnie, aby wszystko sercu dogadzało, aby wszystko doprowadzić do pożądanej z nim zgody, harmonii, czyli moralnej jedności.

Nie da się zaprzeczyć, że ta idea jedności, urzeczywistniona w świecie zewnętrznym, a odzwierciedlająca się w duszy człowieka, jest dodatnia i pociągająca. Jednakże jedności we wszechświecie nie należy pojmować przesadnie, tj. zupełnie bezwzględnie, jak to czynią moniści. Nie trzeba sądzić, że idea jedności, panująca we wszechświecie, nie dopuszcza różnic wśród stworzeń – tym bardziej pomiędzy stworzeniem a Stwórcą! Owszem, już samo poczucie piękna domaga się, aby na świecie nie było nużącej jednostajności, ale żeby ta harmonia, którą w układzie jego widzimy, na tym właśnie polegała, aby najbardziej różnorodne stworzenia, posiadające nieraz wręcz przeciwne własności, służyły sobie i pomagały do osiągnięcia wspólnego celu. Tak pojęta jedność jest uzasadniona i nazywamy ją względną.

Inna jest jedność bezwzględna, czyli absolutna. Ta nie uznaje różnicy wśród tego, co istnieje, ale wszystko jest dla niej albo materią, jak utrzymuje materializm, albo Bogiem, jak głosi panteizm – a więc z jednej ostateczności wpada w drugą. Z niedorzeczności, wynikających z materializmu i panteizmu widać, że taka jedność nie istnieje w świecie i że oba systemy, które ją przypuszczają, muszą być już z tego względu błędne.

Dla tej samej przyczyny błędna jest nowsza teoria, wyprowadzona z obu poprzednich systemów, której już nie chodzi tyle o to, czym jest świat sam w sobie, materią, czy duchem, ale o wykazanie, że jest jedną jedyną istotą. Dlatego też ten system zowie się monizmem, tj. systemem jedności bezwzględnej.

SYSTEM MONIZMU

Monizm, jak jego nazwa wskazuje („monos” – „sam jeden”), jest to system, który obrał sobie za podstawową prawdę bezwzględną jedność i na niej opiera światopogląd. Zatem według monizmu duch i materia, a więc świat duchowy i materialny – to jedno. Bóg i świat – także jedno, bo w istocie swej się nie różnią. Monizm bowiem uznaje jedną tylko rzeczywistą istotę, a stąd cokolwiek istnieje, nie jest wobec niego niczym więcej, jak tylko zewnętrznym objawieniem się istoty tej samej. Ta istota, powiadają moniści, nie jest ani duchem, ani materią, ale tym, za co się ją uważa, zależy to więc od tego, jak zapatrujemy się na nią.

System, uznający jedną tylko istotę, która cały wszechświat sobą wypełnia, musi ją uważać albo za materię, albo za ducha, wpada zatem bądź w błędy materializmu, bądź panteizmu tj. dwóch najbardziej skrajnych, a sobie tak przeciwnych systemów. Moniści, chcąc uniknąć niedorzeczności obu systemów, stanęli pomiędzy nimi, lecz wplątali się przez to w błędne teorie, zajmujące pośrednie miejsce między materializmem a panteizmem. Zebrawszy te teorie zmieszali przeróżne filozoficzne systemy, co wielu filozofów pociąga do monizmu, bo każdy odnajduje w nim coś swego. Z tego względu, że monizm sprzeczne systemy pozornie godzi, jest od innych niebezpieczniejszy i zasługuje na uwagę.

Z powodu nagromadzenia wielu teorii ze znanych dotąd poglądów, sami moniści uznają już 20 różnych kierunków monizmu. Mimo to nie przestają dużo mówić o „jedności”, jako o zasadniczej prawdzie monistycznego systemu. Na czym według monistów ta jedność polega? Czy na tym, że Bóg i świat, albo duch i materia to jedno? Chyba nie, bo żaden z monistów jeszcze tego nie wykazał. Może na „jedności” między nimi samymi? I to nie, należą bowiem do nich i materialiści i panteiści, więc przedstawiciele najskrajniejszych obozów. Jeżeli więc jeszcze ta jedność pomiędzy monistami istnieje, to chyba w tym, że wszyscy są ateistami, że wszyscy chcieliby wytłumaczyć powstanie i istnienie świata bez istnienia Boga. Wobec tego monizm znaczy tyle, co ateizm, czyli system nie uznający osobowego Boga, i tak powinien być traktowany.

SPRZECZNOŚCI MONIZMU

Aby wykazać ważniejsze błędy monizmu, należałoby powtórzyć zarzuty przeciw materializmowi i panteizmowi. Ograniczamy się tylko do następujących uwag:

  1. Gdyby, jak twierdzą moniści, świat był tym samym, co Bóg, musiałby posiadać przymioty Boga; więc każda rzecz na świecie byłaby od drugiej niezależna (absolutna), musiałaby istnieć zawsze, być istotą konieczną, niezmienną i doskonałą. To jednak sprzeciwia się codziennemu doświadczeniu.
    Odwrotnie, gdyby Bóg był tym samym, co świat, byłby, jak wszystko na świecie, istotą zależną, przygodną, zmienną, przemijającą; Pan wszechrzeczy stałby się igraszką, zależną od lada kaprysu stworzenia, zszedłby do nicości.
  2. Gdyby monizm miał rację, musiałby wytłumaczyć, jak istota jedyna na świecie i absolutnie niezmienna może się zmieniać ustawicznie? Cały świat bowiem i wszystko, co na nim jest, ciągłym podlega zmianom. – Musiałby wyjaśnić, jak bezwzględna jednostka, o której marzą moniści, i największa rozmaitość na świecie są jedną i tą samą rzeczą?…
  3. Monizm nie wyjaśnia dostatecznie różnicy pomiędzy światłem wewnętrznym a zewnętrznym.
    Jeśli, jak mówią moniści, jedna jest tylko istota na świecie, nie może być różnicy pomiędzy światem wewnętrznym a zewnętrznym, a więc to, co się w duszy naszej dzieje i czego my jesteśmy świadomi, musiałoby być także znane naszemu otoczeniu.
    Tymczasem z własnego doświadczenia wiemy, że nasze myśli, uczucia i pragnienia mogą być dla otoczenia niedostępne; a genialne pomysły tych osób, z którymi żyjemy, mogą znowu dla naszego rozumu pozostać niedoścignione. – A więc jest nieprzebyta granica pomiędzy tym, co się wewnątrz nas dzieje, a światem zewnętrznym; różnica, która nie mogłaby istnieć, gdyby świat wewnętrzny i zewnętrzny był jedną i tą samą istotą.
  4. Według monizmu podmiot i przedmiot byłby także jedną i tą samą istotą, a to nie może być prawdą.
    1. Kiedy mam o czymś sąd wydać, dobrze czuję, że czym innym jestem „ja”, czym innym przedmiot, o którym orzekam; bo „ja” jestem osobą rozstrzygającą, a to, o czym rozstrzygam, memu sądowi podlega, więc nie może być tym samym, czym „ja” jestem.
    2. Spostrzegam nieraz, że przedmioty, które mam przed sobą, z czasem uległy zmianie; mimo to czuję, że ja sam nie zmieniłem się. Zresztą nawet wtedy, kiedy zdanie swoje, poprzednio o nich wypowiedziane, odwołuję, mam świadomość, że tylko mój sąd o rzeczach się zmienia, ale nie moja osoba.
    3. Wrodzony popęd samozachowawczy wyrabia we mnie przekonanie, że przedmioty świata zewnętrznego mają mi służyć do utrzymania życia, przeto nie mogą być tym, czym ja jestem. To zaś przekonanie staje się tym silniejsze, gdy spostrzegam istoty, które wprost na życie moje godzą. – Dwaj żołnierze, walczący ze sobą na polu bitwy, przecież nie powiedzą o sobie, że mają jedną duszę, że są jedną istotą.

Różnica między moim „ja” a tym wszystkim, co nim nie jest, tak jest wyraźna, że każdy jest o niej przeświadczony; wynika ona sama z siebie i wprost sprzeciwia się monizmowi. Wobec tych niedorzeczności, wynikających z. monizmu, okazuje się, że system ten, chcąc najskrajniejsze kierunki filozoficzne sprowadzić do pewnej „jedności” – popada w sprzeczność ze sobą. Jako system, który utrzymuje, że wszechświat istnieje bez swej przyczyny sprawczej, sam najbardziej oddala się od jedynej prawdy, a tak stwierdza, że jego podstawą nie jest prawdziwa „jedność”, ale że wynika z nielogiczności i jest niemożliwy.

UWAGA KOŃCOWA

Należy zatem inaczej pojmować tę jedność we wszechświecie, o której tyle mówi monizm. Jedność ta polega na tym, iż jedna jest ostateczna przyczyna, która wszechświat powołała do bytu i jeden cel ostateczny, do którego wszystkie stworzenia mają zdążać – jest nim oddanie należytej chwały swemu Stwórcy.

Jeszcze ściślejsza jedność istnieje dla stworzeń rozumnych w tym znaczeniu, iż, w nagrodę za należyte spełnienie zadania, wyznaczonego im przez Stwórcę, mają z Nim najściślej połączyć się w życiu przyszłym.

Tak pojęty system „jedności” uświęca ludzi, bo prowadzi do Boga – przeciwnie zaś monizm, jako system nie uznający Boga za najwyższego Sędziego sumień ludzkich, jest zaprzeczeniem wszelkiego rozumu, systemem przeciwnym prawdziwej kulturze i moralności; nie tylko więc nikogo nie uzacnia, ale zwalniając człowieka od obowiązków, rzuca go na pastwę namiętności.

Każdy zatem widzi, że jest pewna „jedność” we wszechświecie, lecz nie jedność absolutna, o jakiej marzy monizm, ale jedność względna, która uznaje istotną różnicę między materią a duchem, a jeszcze większą między stworzeniem a Stwórcą. Taki system jedności względnej spotykamy w religii chrześcijańskiej, która mimo ogromnej różnicy między stworzeniem a Stwórcą zbliża człowieka do Boga i łączy go z Nim. Jako cel, wskazuje ona człowiekowi uświęcenie duszy; za środek do celu uznaje pracę wraz z łaską Bożą; to człowieka uświęca i zbliża do Boga; jako nagrodę, obiecuje wieczną szczęśliwość w jedności z Bogiem.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Dodaj swój komentarz / intencję - podaj imię i wpisz treść

Uwaga. Komentarz zostanie zmoderowany przed publikacją.