Przygotowanie bliższe
Pamięć o śmierci dzielnym jest bodźcem do życia cnotliwego.
Dawno już określono, że roztropność w działaniu zależna od oglądania się na koniec czy cel działalności. Odnosi się to i do całego okresu działalności naszej. Urządzi człowiek życie według zasad mądrości Bożej, cnotliwie, jeżeli często będzie spoglądał na jego zakończenie. Śmierć jest doskonałą mistrzynią życia.
Przede wszystkim dla urządzenia życia potrzeba poznania światła. Od światła gromnicy bije jasny blask na całe nasze postępowanie, na wszystko też, co nas otacza; „lampą życia” nazwał dlatego śmierć czcigodny kapłan Jan Roothan. Nawet starożytni mędrcy byli przekonani o dobroczynnym wpływie śmierci pod tym względem. „Hades – powiada Sokrates – ma nazwę, nie jak powszechnie sądzą, od niewidzenia, ale raczej stąd, że tam się dokładnie wszystko widzi i poznaje”, zaś Eurypides powiada o umarłym, że „już wie wszystko, bo go w Hadesie pouczą o tym”. Poucza nas śmierć, jak znikome wszelkie dobra ziemskie. Nie zdołamy ich dłużej utrzymać, jak do końca życia, więc to „marność nad marnościami”, a w dodatku jeszcze sprowadzają utrapienia, są „udręczeniem ducha”. „Bogacz, kiedy umrze, nic z sobą nie weźmie” (Ps. 48, 18). Co? niczego z sobą nie zabierze? Saladyn, zdobywca Azji, wydał przed śmiercią rozkaz, aby podczas pogrzebu jeden z dworzan niósł koszulę jego, przyczepioną na drążku, a powiewając nią, wołał: „Patrzcie, oto cała majętność, którą Saladyn z sobą do grobu zabiera”. Pamięć o śmierci przypomni, że „nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść” (I Tym. 6, 7); rozproszy więc wszelkie przesadne troski i zabiegi o gromadzenie dóbr doczesnych; uzasadni słuszność rozkazu: „Gromadźcie sobie skarby w niebie” (Mat. 6, 20), skłoni także do rozdzielenia tego, co się posiada nie dla bogacenia rodziny, jak raczej do litości nad potrzebującymi i hojności na cele dobroczynne.
A chwała świata, zaszczyty? Rozwieje się to wszystko w chwili śmierci, jak dym kadzideł. „Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika” (Jak. 4, 15). Filozof Diogenes udawał wobec Aleksandra Wielkiego, że czegoś szuka wśród mnóstwa czaszek ludzkich. „Czego tak gorliwie szukasz?” -zapytał Aleksander.- „Głowy Filipa, ojca twego – odpowiedział – lecz nie mogę jej odróżnić od innych. Może ty ją poznasz i wskażesz?” „Ludzie nierównymi przychodzą na ten świat – zauważa Seneka – lecz równymi stają się po śmierci”. W obliczu śmierci mówił papież Leon XI: „Lepiej byłoby ze mną, gdybym był furtianem mego klasztoru, niż papieżem”, a Honoriusz III powiedział na łożu śmiertelnym: „Bardziej zbawiennie byłoby dla mnie, gdybym w klasztorze był miski pomywał, niż to, że papieżem zostałem”. Pamięć o śmierci przypomni, że „wszelkie ciało to jakby trawa, a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny… trawa usycha, więdnie kwiat” (Iz. 40, 6), usunie więc wszelaką niechęć ku bratu, że niby niezasłużenie posiadł wyższe miejsce, potępi chęć podobania się ludziom, a pouczy zadowolenia ze swego stanowiska.
Śmierć również pouczy, że nie warto pieścić się z ciałem, „bo kiedy człowiek życie zakończy, odziedziczy zgniliznę, bestie i robaki” (Syr. 10, 11). Co najlepsi mędrcy pogańscy głosili zasadę powściągliwości: „Abstine et sustine!” Pamięć o śmierci przypomni, że „jesteśmy dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała, bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć” (Rzym. 8, 12) śmiercią wieczną; zabroni tedy dogadzać ciału przesadnie w używaniu pokarmu, napoju, snu, stłumi zbytnią troskę o zdrowie przy spełnianiu obowiązków, nakaże powściągliwość chrześcijańską, umartwienie we wszystkim.
Kto często a szczerze myśli o śmierci, otrzymuje niezwykłe światło do oceny spraw ziemskich i przy tej „lampie życia” nie łatwo da się uwieść na bezdroża przez ponętności świata, nieprędko ulegnie pokusom. Stąd piękne zdanie św. Hieronima: „Facile contemnit omnia, qui semper cogitat, se esse moriturum”; nawet Platon nazwał życie mędrców rozważaniem śmierci. Niesłychanie tedy doniosłe i konieczne do wykonania napomnienie: „We wszystkich sprawach pamiętaj o swym kresie, a nigdy nie zgrzeszysz” (Syr. 7, 36).
Pamięć o śmierci jest także dosadną zachętą do pełnienia cnót chrześcijańskich, przede wszystkim cierpliwości, bo okazuje, że niebawem życie się zakończy, a z nim wszystko, co nam dolega. „Cierpliwy do czasu dozna przykrości, ale później radość dla niego zakwitnie” (Syr 1, 23). Zachęca do męstwa, bo okazuje, że po zwalczeniu przeciwności wnet nastąpi nagroda, „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” (Apok. 2, 10). Zachęca człowieka do gorliwości w spełnianiu obowiązków, bo pilnego używania talentów, od Boga użyczonych, by mógł usłyszeć po opuszczeniu tego doczesnego żywota łaskawy wyrok na całą wieczność: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana” (Mat. 25, 21).
Ta ustawiczna pamięć o ostatniej chwili życia ma tę jeszcze wielką korzyść, że się ze śmiercią niejako oswajamy; gdy nadejdzie, nie wyda się nam tak straszną. Tak radzi ks. Skarga, byśmy sobie często przedstawiali, jakoby śmierć zaraz po nas przyjść miała, następnie dodaje: „Pisze św. Bazyliusz, iż za czasów jego między chrześcijany to było najgęstsze słowo: Mamy tak rozumieć, iż dzisiejszy dzień ostatni jest dzień żywota naszego, a on jeszcze (od siebie) przydaje: „Nie tyle myśleć, iż dziś ostatni dzień, ale iż w każdej naszej sprawie, którą zaczniemy, myśleć mamy, iż przy niej ducha Panu Bogu oddamy”. Stąd odzywać się będzie często zbawienna bojaźń przed śmiercią, „aż on postrach lekki nam będzie, gdy nowy nie będzie. A gdy co dzień umierać będziemy, lekką sobie bojaźń uczynimy. Temu bardzo ciężka bojaźń śmierci, kto o niej za życia nie myślał. Jako konia zawodnego tą drogą wodzą, którą ma biegać, aby się do drogi przyuczył, a nowa mu nie była, żeby się czego nie przeląkł. Tak nam lekka będzie bojaźń śmierci, gdy tę drogę jej przebiegać będziemy, a do niej się pouczymy, iż nam nowa nie będzie.., Czego kto nie widział, to mu straszno. Patrz co dzień na śmierć swoją, a mniej ci straszną będzie, gdy przyjdzie”. Dotąd Skarga. Poucza i mędrzec starożytny Cyceron, że pamięć o śmierci nie smutku ma nas nabawiać, ale go właśnie płoszyć wśród różnych przeciwności i sprowadzać pogodę umysłu. „Nun hoc affert, ut semper moereamus, sed ut nunquam”.
Niech nam za przykład służą ci, którzy przed śmiercią nie mieli trwogi i ze spokojem świat ten żegnali. Św. Paweł pisze o sobie: „każdego dnia umieram” (I. Kor. 15, 31). Św. Hilarion umierając mówił do duszy swojej: „Cóż się boisz? Siedemdziesiąt lat służyłaś Chrystusowi, a śmierci się boisz?” „Łacno mu było ową bojaźń odpędzić i zwyciężyć – tłumaczy Skarga – bo się do niej przyuczył”. Pewien pustelnik, zapytany, jak może być przy zgonie tak wesołym, odpowiedział: „Miałem nieustannie śmierć przed oczyma i dlatego teraz, gdy przychodzi, nie zadziwia mnie to wcale”. To samo spostrzegamy u innych świętych, bo za życia często pamiętali o śmierci. Co za piękną obietnicę daje Duch św. tym, „którzy czekają śmierci (więc myślą o niej, wyglądają jej), a ona nie przychodzi, jakoby wykopujący skarb (gromadzą zasługi) i bardzo się weselą, gdy najdą grób” (Job. 3, 21). Śmierć im miła, bo pożądana. „Błogosławiony, kto godzinę swej śmierci ma zawsze przed oczyma, a do umierania co dzień się gotuje… Staraj się teraz żyć tak, żebyś w godzinę śmierci mógł się raczej weselić, aniżeli obawiać. Teraz ucz się umierać światu, abyś wtenczas począł żyć z Chrystusem” (O naśl. Chr. Pana, Tom. a Kempis, ks. 1, rozdz. 23).
To też z całym naciskiem nakazuje nam nasz Mistrz Boski pamiętać o śmierci, owszem, chce, byśmy na nią każdej chwili byli gotowymi. Rozważmy Jego święte słowa: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie” (Łuk. 12, 32). To wezwanie do poskramiania żądz cielesnych, a jednanie sobie Boga przez światło dobrych uczynków. Następuje dalszy rozkaz: „A wy [bądźcie] podobni do ludzi, oczekujących swego pana… aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze” (Łuk. 12, 36). Powinniśmy ustawicznie czuwać, byśmy byli na „kołatanie” czyli wezwanie Pańskie ustawicznie gotowymi. Tym bardziej naglący ten rozkaz, że dla naszego dobra, nieznana nam chwila śmierci. „Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Łuk. 12, 40). Nie czas przygotowywać się w ostatniej chwili; trzeba już być przygotowanym. „Bądźcie gotowi!” bo śmierć niespodzianie się zwykle zjawia, chociaż Pan w Swej niewyczerpanej łaskawości daje dosyć często ostrzeżenia. „Jeśliś stary – to siwizna, zmarszczki, słabsze członki, choroby są jakby pozwy (kołatania) od Pana, abyś się na śmierć gotował; jeżeliś młodszy – to z tyłu się śmierci zdradliwej spodziewaj” (Ks. Skarga). „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie” (Łuk. 12, 37). Obyśmy znaleźli się w ich gronie!
Wierni słudzy Pańscy korzystali pilnie z tego środka: podtrzymywali pamięć o śmierci. Dla ułatwienia osobistej praktyki, używali często nadzwyczajnych sposobów. Piszą o św. Janie, arcybiskupie aleksandryjskim, że kazał sobie za życia wymurować grobowiec, ale zabronił go wykończyć. Jeden z domowników miał mu przypominać często, zwłaszcza wśród natłoku zajęć, że grobowiec nie skończony. Tak chciał mieć ciągle przed oczyma, co go czeka i przy owej „lampie życia” zapatrywać się na sprawy. Św. Karol Boromeusz miał zawsze trupią czaszkę na stole w swej pracowni. Sługa Boży Juvenalis Ancina, biskup w Saluzzo, wypisał na czaszce, która zawsze przed nim leżała: „Czym ty jesteś, tym i ja byłem, a czym jestem dziś, tym i ty będziesz”. Kardynał Baroniusz kazał sobie na pierścieniu wyryć słowa: „Pamiętaj o śmierci” itd. Ta pamięć o śmierci dopomagała im w uświęceniu się, sprawiała, że byli zawsze gotowymi na przyjście Pańskie. Na niektórych sam widok zmian, jakie śmierć w człowieku sprowadza, tak silnie podziałał, że ze światem zupełnie zerwali i oddali się wyłącznie na służbę Tego, który jest niezmiennym, wiecznym. Znam przykłady św. Franciszka Borgiasza, św. Sylwestra, opata.
Nie brak i nam środków, które ułatwiają pamięć o śmierci. Wstrząsa nami dosadne napomnienie Kościoła: „Pamiętaj, człowiecze, żeś z prochu powstał i w proch się obrócisz”, gdy nam posypują głowę popiołem; ostatnią chwilę życia przypominają nam gromnice, które poświęcają w uroczystość Oczyszczenia Najśw. Maryi Panny; nasuwa się nam przed oczy śmierć nasza, kiedy odprawiają się nabożeństwa żałobne, kiedy trumny niosą (a to tak często!), kiedy do chorego śpieszymy z ostatnimi pociechami religijnymi, kiedy przypominamy sobie, jak ten i ów ubył już spośród kolegów, rówieśników, kiedy codziennie obmawiamy w brewiarzu kilkakrotnie prośbę za zmarłymi: „Dusze wiernych z miłosierdzia Bożego niech odpoczywają w pokoju”, kiedy kierujemy bo Najśw. Panny prośbę o modlitwę: „Teraz i w godzinę śmierci naszej”. Jest wiele i innych ostrzeżeń, jak osłabienie, zmęczenie, choroba, które ustawicznie nam mówią, że siły nasze się wyczerpują, że zbliżamy się do grobu. Korzystajmy z tych napomnień. „Gdy usłyszycie głos Pański, nie zatwardzajcie serc waszych” (Ps. 94, 7).
Jednak może właśnie dlatego, że przychodzą przelotnie, prawie niespodziewanie, wśród natłoku zajęć, często pilnych, przechodzą niepostrzeżenie i prawie bez skutku. Mimo to w całej mocy pozostaje wezwanie Pańskie: „Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mat. 25, 13). Należy pamiętać o śmierci i w tym celu wyznaczyć sobie pewne chwile, by w nich tę najważniejszą godzinę życia sobie uprzytomnić. Tak ją trzeba sobie zwolna w pamięci utwierdzić, aby się nam często sama, zwłaszcza wśród pokus i trudności życia w oczy narzucała. „Głównym owocem rozmyślania o śmierci – powiada pewien znakomity autor dzieł ascetycznych – jest urządzenie życia chrześcijańskiego. Do tego potrzeba poważnego zastanowienia się nad śmiercią. Niewiele pomoże dla poprawy życia pobieżne wspomnienie o śmierci lub spoglądanie na umarłych lub ich kości, jak to już zaznaczył Klimak i Dionizy Kartuzjanin. Takie zewnętrzne tylko zajęcie się przejdzie w nic nie znaczącą ceremonię, jeżeli go nie ożywi święte ćwiczenie rozmyślania”. Do tego nadają się przede wszystkim rekolekcje roczne, jeżeli się je pobożnie i pilnie odprawia. „Najlepsze to przygotowanie (dalsze) na śmierć: kto co roku rekolekcje pobożnie odprawia, tego na prawdę śmierć nie zaskoczy nieprzygotowanego”. Wśród takich rekolekcji jest sposobność bo uporządkowania spraw sumienia. Po nich należałoby przejrzeć testament i – w miarę potrzeby – poczynić w nim odpowiednie zmiany.
W ciągu roku jednak wkraść się mogą bo duszy nieporządki, więc radzę, w dniu stale obranym, np. w pierwszy piątek każdego miesiąca odprawić krótkie rekolekcje, tzw. Memento mori”. Sami, w obecności Najwyższego Sędziego odbywamy sąd nad własną duszą: zastanawiamy się nad rzeczami ostatecznymi, nad sposobem spełnienia obowiązków, słowem nad stanem duszy i postanawiamy poprawić to, co poprawy wymaga i gorliwiej służyć Panu Bogu. Kto zakosztował tego ćwiczenia duchownego, wie z doświadczenia ile tam spływa na duszę pociechy, ile się czerpie zachęty. Członkowie „Związku Apostolskiego kapłanów świeckich” są zobowiązani bo tego ćwiczenia. Do takiego zastanowienia się nad stanem duszy daje sposobność każda spowiedź. Powinno się ją jednak tak odprawiać, by mogła być i ostatnią w życiu. Istotnie taką stać się może, bo niewiadoma nam chwila śmierci. – Wreszcie przy modlitwie wieczornej, zwłaszcza przy rachunku sumienia, powinniśmy przywieść sobie na pamięć chwilę śmierci, zmyć żalem doskonałym wszystkie winy i ukryć się w Sercu Jezusowym. Chociażby śmierć przyszła znienacka, nic złego w takim schronieniu spotkać nas nie może. Z całą otuchą może każdy powtórzyć za psalmistą: Z Nim „gdy się położę, zasypiam spokojnie” (Ps. 4, 9). Nie można milczeniem pominąć znaczenia modlitwy. Często a zwłaszcza gdy sobie odświeżamy przy tych różnych sposobnościach pamięć o śmierci, należałoby odmówić modlitwę o śmierć szczęśliwą.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!
Uwaga. Komentarz zostanie zmoderowany przed publikacją.