Przygotowanie dalsze
Istota przygotowania dalszego wskazana w ostatnich zdaniach ustępu poprzedzającego, polega na życiu cnotliwym. Kto wśród pielgrzymki życia trzyma się wiernie i trwożliwie dobrej drogi, ten zdąża do celu i przejdzie przez bramę doń wiodącą, będzie miał śmierć szczęśliwą. „Temu, kto się Pana boi, będzie się dobrze działo na ostatku, a w dzień śmierci będzie błogosławiony”. Podobną do zachwycającego, miłego zachodu, jaki bywa po dniu pogodnym i znojnym, jest śmierć sprawiedliwych. Według św. Augustyna „nie można przypuścić, by była śmierć złą, którą dobre życie poprzedziło”. Tak więc „drogocenną jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli” (Ps. 115, 6).
Cóż ją ma czynić ciężką, czy przykrą? Czy przywiązanie do doczesności? Ależ cnotliwy odrywa serce swoje od dóbr ziemskich, „czyni sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy /wszystko/ się skończy, przyjęto go do wiecznych przybytków” (Łuk. 16, 9), „ma sobie wszystko za śmieci, byleby pozyskał Chrystusa” (Filip. 3, 8). Zawczasu też rozporządził tym, co mu jeszcze zostało, a kapłan godny zostawia to przede wszystkim na ozdobę domu Bożego, lub dzieła chrześcijańskiego miłosierdzia. Przejęty więc pocieszającym zapewnieniem: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mat. 5, 3).
Czy może żal mu przy śmierci stanowiska, czci u świata? Zawsze przecież za Apostołem gotów był powtórzyć: „Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa” (Gal. 1, 10); rozumiał, że „wszelkie ciało to jakby trawa, a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny” (Iz. 40, 6), a w tej chwili dokładnie poznaje, że to wszystko marność i udręczenie ducha – tęskni tylko za chwałą prawdziwą, nieprzemijającą.
Może przykro mu rozstawać się z przyjaciółmi, z krewnymi? Miłował ich wprawdzie, bo tak nakazuje prawo chrześcijańskie, ale miłował w Bogu i dopiero po Bogu, więc do Boga i rodziny w niebie dusza się wyrywa, zresztą pamięta, że u stóp Najłaskawszego Ojca Niebieskiego, bliźnim jeszcze skuteczniej nieść może pomoc.
Ale bolesna jest rozłąka z ciałem. Zapewne bez cierpień nie może się odbyć zerwanie więzów, jakie duszę przez całe życie łączyły z ciałem; jednakże, kto trzyma się Chrystusa, ten ciało swoje krzyżuje z pożądliwościami, z wolna te więzy osłabia, jest jakby już umarły, bo „życie swe ukrył z Chrystusem w Bogu” (Kolos. 3, 3), więc ostateczne rozstanie się z ciałem znacznie już ułatwione.
Same dolegliwości choroby są znośniejsze, bo cnotliwy przywykł do umartwienia ciała, umie też używać środków, które wszelkie cierpienia łagodzą i czynią je nawet miłymi. Tak to „dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka śmierci” (Mądr. 3, 1).
Wiele jest powodów, które dla sprawiedliwego czynią śmierć słodką, pożądaną nawet.
Kończą się z nią te rozliczne utrapienia życia tego. Po jej przejściu rozpoczyna się poranek wspaniałego dnia, który już nigdy się nie zakończy. Z wdzięcznością będzie chwalił Pana wierny Jego sługa: „Biadania moje zmieniłeś mi w taniec; wór (powłokę ciała) mi rozwiązałeś, opasałeś mnie radością” (Ps. 29, 12). Tam „otrze Bóg z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły”(Apok. 21, 4).
Ustaną ze śmiercią pokusy, niepokoje duchowe, nie będzie niebezpieczeństwa obrażania Boga. Przestrzega Chrystus: „Synu, w tym życiu nigdy nie jesteś bezpieczny; ale póki żyć będziesz, potrzebujesz zbroi duchownej. Pośrodku nieprzyjaciół mieszkasz; z prawicy i lewicy na ciebie nacierają. Jeżeli tedy nie będziesz zewsząd zasłaniał się tarczą sprawiedliwości, nie będziesz też długo bez rany” („O naśl. Chrystusa Pana”, Tomasz a Kempis, ks. 3, rozdz. 35). Tęsknił też sobie Paweł św.: „Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?” (Rzym. 7, 24). Słusznie pytał św. Ambroży: „Dlaczego pragniemy życia, kiedy bezustannie pomnażamy ciężar grzechów?” Wielki powód do radości, że to najgroźniejsze niebezpieczeństwo się usunie. Bł. Wincenty Carafa mówił: „Jeżeli teraz żyć przestanę, tym samem przestanę Boga obrażać”. Pociecha przepełnia duszę sprawiedliwego, że za chwilę będzie mogła Panu śpiewać z innymi: „Dusza nasza jak ptak się wyrwała z sidła ptaszników, sidło się porwało, a my jesteśmy wolni” (Ps. 123, 7).
To także pewna, że kto wiódł życie cnotliwe, dla tego walka ostateczna, rozstrzygająca o wieczności, jest daleko łatwiejsza. Trwale z pamięci usuwał wspomnienia niebezpieczne, zacierał obrazy szkodliwe dla duszy, więc nie łatwo się teraz ukażą; pokusy oddalał stanowczo, pożądliwości poskramiał, to też nie opadną go tak rychło i z taką gwałtownością; zresztą, przywykły do walki, wyjdzie z niej zwycięsko. Czytamy też o sługach Bożych, że umierali z uśmiechem na ustach. Jeżeli Pan Bóg dopuszcza niekiedy, aby i sprawiedliwi mieli śmierć cięższą, to, według św. Wincentego, chce, aby za swe uchybienia na tym świecie odpokutowali, albo obfitszą zebrali zasługę. Gdy u grzeszników występuje często bojaźń, granicząca z rozpaczą, to u świętych łagodzi wszystko słodka otucha: „Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? Ufaj Bogu” (Ps. 42, 5). „Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać? Pan obroną mojego życia: przed kim mam się trwożyć?” (Ps. 26, 1).
Ale dawne grzechy? Kto zwrócił się szczerze do Boga, krzepi się wspomnieniami, które go już niejednokrotnie cieszyły, że Jezus – to dobry Pasterz, który szuka zbłąkanej owieczki i raduje się z jej nawrócenia, że samo Najśw. Imię Jezus, Zbawiciel, daje niechybną rękojmię dla pokutującego odpuszczenia grzechów. „Dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia” (Rzym. 8, 1). „Szczęśliwy ten, komu została odpuszczona nieprawość, którego grzech został puszczony w niepamięć” (Ps. 31, 1).
Dla chrześcijanina, żyjącego według zasad wiary, jest śmierć „zaśnięciem”, z którego się obudzi dla lepszego życia i dlatego przyjęło się piękne wyrażenie „zasnął w Panu”, a miejsce, gdzie składamy ciała zmarłych, zwiemy z greckiego cmentarzem, miejscem snu; jest „wyzwoleniem z więzienia”, po zerwaniu petów ciała; jest „narodzeniem się” dla życia drugiego, prawdziwego i sam Kościół dzień śmierci wiernych sług swoich nazywa „natalitia” – „narodzinami”; śmierć jest „pielgrzymowaniem”, przejściem z tej lepianki doczesnej do domu, nie rękami uczynionego, wiekuistego, w niebiesiech; jest „zakończeniem pracy”, walką i godziną odpłaty; jest wreszcie „bramą” do raju.
Zrozumiałe są tedy dla człowieka, oddanego światu, te dziwne niepokoje dusz Świętych, jak seraficznej Teresy, która ułożyła pieśń, rozpoczynającą się od słów: „Przed życiem czuję, nie przed śmiercią trwogę”, lub innych, pytających: „Kiedyż przyjdę i okażę się przed obliczem Bożem?”. Uzasadnione są te tęskne wołania, jak św. Katarzyny Sieneńskiej, która wzywała śmierci do siebie, lub św. Augustyna: „O, śmierci najmilsza, któżby cię nie pragnął? Jesteś przecież końcem wszelkich udręczeń, a początkiem wiecznego spokoju”. Słuszne zapatrywanie św. Karola Boromeusza, który widząc obraz śmierci z kosą w ręku, kazał kosę wymazać, a klucz złoty dać jej do ręki. I to gorące pragnienie Apostoła, „aby odejść, a być z Chrystusem” (Filip. 1, 23), czy też uniesienia radości świętych wśród ciężkiej choroby, że licha ścianka ciała wnet opadnie, a dusza uniesie się w objęcia Niebieskiego Oblubieńca.
„O Jezu dobry, kiedyż stanę przed Tobą, aby Cię oglądać? kiedyż ujrzę chwałę królestwa Twego? Kiedyż staniesz się wszystkim we wszystkim?… O, błogosławione miasta górnego mieszkanie! O, przejasny dniu wieczności, którego nor nie zaciemnia, lecz Prawda Najwyższa zawsze oświeca! O, dniu zawsze wesoły, zawsze bezpieczny i żadnej odmianie na gorsze nie ulegający! Oby ten dzień już zaświtał, a koniec wzięły wszystkie te rzeczy doczesne!” (O naślad. Chrystusa Pana, Tomasz a Kempis, ks. 3, rozdz. 48).
Są dla sprawiedliwego i inne źródła pociechy przy śmierci. Ileż ich spłynie na duszę w tej ostatniej chwili na myśl o nabożeństwie do Najśw. Panny. Dozna wierny Jej czciciel tego, co krótko przed zgonem mówił wierny Jej sługa: „Trudno uwierzyć, ile pociechy przy śmierci sprawia myśl, żeśmy Maryi wiernie służyli”. Jak potężnie. wspierać będzie Pan Jezus tych w ostatniej walce żywota, którzy Go czcili godnie, pozostającego w Najśw. Sakramencie! Iluż niewysłowionymi pociechami przepełni ich serce, gdy Sam raczy ich nawiedzić, On, Bóg wszelkiej pociechy i w ich sercu zajmie mieszkanie!
Dla kapłana dobrego źródłem radości przy śmierci będzie myśl o duszach, które on uratował od zguby, które też są orędownikami jego przed tronem Najwyższego.
„Powiedzcie sprawiedliwemu, że dobrze” (Ps. 3, 10) mu zawsze, ale zwłaszcza w godzinę śmierci. „Dobrze jest być blisko Boga ” (Ps. 72, 28).
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!
Uwaga. Komentarz zostanie zmoderowany przed publikacją.