|
Wpisy
|
Jestem w pełni świadom, że niniejszy wpis nie trafi do dużej liczby osób i teoretycznie mógłbym zrezygnować z jego pisania. Niemniej jednak dręczy mnie od jakiegoś czasu dziwna potrzeba/przymus nakreślenia tych kilkunastu zdań. Są one niejako refleksją nad obecną sytuacją pandemiczną z zabarwieniem rewolucyjnym w tle i zamachem na wartości katolickie. Jest tego sporo jak na jeden rok i choć człowiek ma wyjątkową umiejętność adaptacji do zaistniałych sytuacji i przechodzenia do porządku dziennego nad nawet najdziwniejszymi wydarzeniami to jednak nie mogę wyzbyć się przeświadczenia, że ten czas jest wyjątkowy. I nie chodzi mi tutaj o wymiar historyczny ale bardziej metafizyczny. Wiele wokół pandemii powstaje teorii co do jej pochodzenia i celowości, w tym również wiele z nich jest spiskowych czy apokaliptycznych. Od Ciebie drogi czytelniku zależy, do której z kategorii mnie przypiszesz ale wydaje mi się, lub bardziej odczuwam, że …
Jest w Dzienniczku św. Faustyny taki wpis podyktowany jej przez Pana Jezusa:
Napisz: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej.
Czas pandemii, w którym każdy jest na przysłowiowym celowniku powinien skłaniać do refleksji: jak żyłem? jak czyniłem? Jest to czas konfrontacji z sobą samym i niejako szansa na zmianę. Odczytuję ten okres właśnie jako czas miłosierdzia. Albowiem oto dostajemy CZAS na to by dokonać zmiany. Nawet, jeśli przychodzi choroba to nikogo nie zabiera nagle. Zawsze darowany jest nam CZAS. Jeśli powrócisz do zdrowia być może refleksje, które miałeś zmienią ciebie i twoje życie. Póki co wszystko co najważniejsze jest dostępne – kościoły są otwarte, konfesjonały czynne, sakramenty udzielane. Wszystko czego potrzeba by pójść w kierunku Bożego Miłosierdzia jest na wyciągnięcie ręki.
Znajdujemy również dalej:
Pragnę, aby poznał świat cały miłosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu.
Cały świat – jakże rzadko spotykamy się z problemem, który dotyka całego świata. Zazwyczaj kataklizmy, głód, nieurodzaje czy inne klęski są lokalne. Tym razem pandemia dotknęła całą ludzkość.
Najczęstszym obecnie uczuciem, jakie towarzyszy ludziom jest lęk i utrapienie duszy. Jak wiele słyszy się o depresjach spowodowanych stanem izolacji, obawami o zdrowie swoje lub najbliższych. I znowu natrafiamy na fragment:
Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do mojego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do mojego miłosierdzia.
Wystarczy zatem spojrzeć na pandemię nie przez pryzmat szczepionek, doniesień medialnych, statystyk zachorowań i zgonów lub co gorsza relacji celebrytów. Spójrzmy na nią oczyma świadomego chrześcijanina, który wie, że życie ziemskie ma swój kres ale nie jest on kresem nas samych. Jeśli spojrzymy na wszystko co się wokół nas dzieje oczyma wiary znajdziemy się na właściwej ścieżce. Ale zawsze pozostaje wybór – nawet Judasz go miał. Do samego końca mógł postąpić inaczej a jednak wybrał zło. Tak samo jest z nami – możemy odnaleźć w tych niesamowitych czasach właściwą drogę, która niemal jest tak wyraźna jakby była oświetlona. Ale możemy nadal iść poboczem brodząc w błocie codzienności.
Jestem hojniejszy dla grzeszników, niżeli dla sprawiedliwych. Dla nich zstąpiłem na ziemię…, dla nich przelałem Krew, niech się nie lękają do Mnie zbliżyć, oni najwięcej potrzebują Mojego Miłosierdzia.
Kto mieszka pod opieką Najwyższego,
będzie przebywał pod osłoną Wszechmocnego.
Niech mówi do Pana:
„Jesteś moim schronieniem i twierdzą!
Boże mój, Tobie zaufałem!”.
Bo On uwolni cię z sideł łowców
i wybawi od zgubnej zarazy.
Piórami swymi cię okryje
i pod Jego skrzydła się schronisz;
Jego wierność jest tarczą i obronnym murem.
Nie ulękniesz się strachu nocnego
ani strzały za dnia lecącej,
ani zarazy nadchodzącej z ciemnością,
ani moru niszczącego w południe.
Choćby obok Ciebie padło tysiąc ludzi,
a dziesięć tysięcy po twej prawej stronie,
ciebie to nie spotka.
Gdy tylko otworzysz swe oczy,
ujrzysz zapłatę daną bezbożnym.
Gdyż Pan jest twoim schronieniem!
Najwyższego uczyń swym mieszkaniem.
Nie dosięgnie cię nieszczęście
i plaga nie zbliży się do twego namiotu,
bo swoim aniołom wydał polecenie,
żeby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Na rękach będą cię nosić,
abyś nie uraził o kamień swej nogi.
Zmiażdżysz węże i żmije,
a lwa i smoka podepczesz.
Skoro mi zaufał, to go wybawię,
ochronię go, bo poznał moje imię.
Będzie mnie wzywał, a Ja go wysłucham,
będę z nim w nieszczęściu.
Wyzwolę go i otoczę chwałą.
Nasycę go dniami długimi
i ukażę mu moje zbawienie.
23 Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
Właściwie ten cytat z Pisma Świętego zawiera wszystko, co należy powiedzieć o tym co dzieje się wokół nas w kwestii COVID-2019. To, czego chrześcijanie powinni się obawiać, to zamknięte kościoły i brak dostępu do sakramentów. Widać obecnie jak postrzegany jest Kościół – nie tylko przez rządy państw ale co przerażające, przez samych kapłanów. Jest jak instytucja, jak firma, którą można i należy zamknąć dla „bezpieczeństwa” ludzi. Bardziej wierzymy w moc i wiedzę koncernów farmaceutycznych niż w Bożą opatrzność. Gdzie nabożeństwa przebłagalne? Gdzie poświęcanie domostw? Gdzie nawoływanie do pokuty? A może to jest owa ohyda spustoszenia, o której mowa w Piśmie Świętym? Kto wie …
Polegać chcemy na sobie, na własnej wiedzy i przekonaniu, że Bóg to jedynie folklor, który ubarwia naszą rzeczywistość. Nic poza nami samymi nie jest nam potrzebne, by radzić sobie z przeciwnościami.
Ja jednak zachęcam do modlitwy. Zachęcam do pokuty i umartwień. To okres postu, który należy przeżyć troszcząc się o nawrócenie i czystość duszy. COVID-19 budzi lęk wielu, również chrześcijan, katolików. To normalne, że boimy się choroby, cierpienia, niedostatku. Ale jeśli przyjmiemy słodkie jarzmo Chrystusa i Jego lekkie brzemię, jeżeli wzmocnimy się Przenajświętszym Sakramentem to okaże się, że nasze lęki zamienią się w odwagę. Tak samo jak przed dwoma tysiącami lat pierwsi chrześcijanie stawiali czoła prześladowcom ginąc z imieniem Jezus na ustach tak i my zachowajmy tę pewność i godność w obliczu naszych zagrożeń, czymkolwiek by nie były. Dzisiaj COVID-19, jutro być może coś innego ale i tak na końcu każdego z nas jest śmierć i rozliczenie z naszego życia. Stąd cytat na wstępie wpisu …