– CZĘŚĆ PIĄTA –
Pobudki mające nas zachęcić do doskonałego nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny
ROZDZIAŁ I
Nabożeństwo to oddaje nas całkowicie służbie Bożej
Oto pierwsza pobudka, wskazująca, jak doskonałą jest rzeczą ofiarować samego siebie Chrystusowi przez ręce Maryi.
Jeśli nie można wyobrazić sobie na ziemi wznioślejszego obowiązku nad służbę Bożą, jeśli najmniejszy sługa Boży jest bogatszy, możniejszy i szlachetniejszy niż wszyscy królowie i cesarze ziemi, o ile nie są sługami Bożymi, jakże wielkie są bogactwa, jak wielka jest potęga i godność wiernego i doskonałego sługi Bożego, który służbie swej poświęca się całkowicie i bez granic! Takim sługą Bożym jest ten, kto z miłości stał się wiernym niewolnikiem Jezusa i Maryi, kto oddał się całkowicie na służbę tego Króla królów przez ręce Matki Jego Najświętszej, kto dla siebie nic nie zatrzymał. Wszystko złoto ziemi, wszelka piękność niebios nie dorównują wartości takiego sługi.
Inne kongregacje, stowarzyszenia i bractwa, ustanowione ku czci Pana naszego i Najświętszej Matki Jego, które tyle czynią dobrego w chrześcijaństwie, nie wymagają od swych członków oddania wszystkiego bez zastrzeżeń. Przepisują tylko pewne praktyki i uczynki, przez które członkowie zadośćuczynią swym zobowiązaniom; natomiast we wszystkim innym pozostawiają im wolną rękę. Tymczasem to nabożeństwo wymaga, byśmy wszystkie myśli, słowa, czyny, cierpienia i całe życie ofiarowali bez zastrzeżeń Jezusowi i Maryi tak, byśmy w każdej chwili czy czuwamy lub śpimy, czy jemy lub pijemy, czy spełniamy czyny największe czy najdrobniejsze mogli szczerze powiedzieć, że wszystko, co czynimy, nawet gdy o tym nie myślimy, jest mocą poświęcenia się, własnością Jezusa i Maryi, dopóki tego aktu oddania się wyraźnie nie odwołamy. Jakaż to pociecha!
Nadto, nie ma, jak już zaznaczyliśmy lepszego środka, by się w łatwy sposób wyzbyć tego przywiązania do samego siebie, które wkrada się niepostrzeżenie nawet do najlepszych czynów. Tej wielkiej łaski udziela dobry Jezus w nagrodę za ten czyn heroiczny i bezinteresowny, jaki spełniamy ofiarując Mu przez ręce Najświętszej Maryi Panny wszystką wartość dobrych naszych uczynków. Jeśli Jezus stokrotnie [Mk 10, 29-30] wynagradza już na tym świecie tych, co dla Jego miłości opuszczają dobra zewnętrzne doczesne i przemijające, jakaż będzie owa stokrotna nagroda, której udzieli tym, co składają w ofierze nawet swe dobra wewnętrzne i duchowe. Jezus, nasz wielki Przyjaciel, oddał się nam zupełnie, z duszą i ciałem z cnotami, łaskami i zasługami: „Zdobył mnie całego”, mówi św. Bernard, „oddając się mnie cały”. Nie jest to wymogiem sprawiedliwości i wdzięczności, byśmy Mu dali wszystko, co dać możemy? On pierwszy był hojny wobec nas; idźmy za Nim, a doznamy w życiu, w godzinę śmierci i w wieczności jeszcze większej szczodrobliwości Jego.
ROZDZIAŁ II
Nabożeństwo to każe naśladować przykład Pana Jezusa
Druga pobudka wskazuje na to, że jest rzeczą przez się słuszną, a dla chrześcijanina nader zbawienną, ofiarować się całkowicie Najświętszej Maryi Pannie wedle wyłożonej praktyki, aby tym doskonalej należeć do Pana Jezusa.
Dobry Pan Jezus raczył zamknąć się w łonie Najświętszej Panny jako jeniec i niewolnik z miłości i być Jej poddanym i posłusznym przez lat trzydzieści. Otóż tu, powtarzam, gubi się rozum ludzki, kiedy rozważa o postępowaniu wcielonej Mądrości, która, choć mogła, nie chciała oddać się ludziom wprost, lecz przez Najświętszą Dziewicę. Nie chciał On przyjść na świat w wieku dojrzałym bez zależności od kogokolwiek, lecz jako biedne małe dzieciątko zależne od starań i opieki Matki Najświętszej. Mądrość Nieskończona, trawiona niejako nieograniczonym pragnieniem uwielbienia Boga Ojca i zbawienia łudzi, nie znalazła skuteczniejszego, odpowiedniejszego środka nad poddanie się we wszystkim Najświętszej Dziewicy, nie tylko przez pierwsze osiem, dziesięć lub piętnaście lat życia, jak inne dzieci, lecz przez lat trzydzieści Słowo Wcielone oddało Bogu, Swemu Ojcu, więcej chwały, kiedy było poddane Najświętszej Dziewicy i od Niej zależne, niżby było oddało, używając tych lat trzydzieści na czynienie cudów, na głoszenie słowa Bożego po całej ziemi, na nawracanie wszystkich ludzi; inaczej bowiem byłoby to czyniło. Jak bardzo wielbi Boga, kto za przykładem Jezusa poddaje się Maryi! Mając tedy przed oczyma tak Widoczny i znany powszechnie przykład czy rzeczywiście będziemy tak nierozumni by myśleć, że znajdziemy doskonalszy i łatwiejszy sposób czczenia i uwielbiania Boga nad ten, by za przykładem Jezusa poddać się Maryi?
Na dowód, że mamy żyć w zależności od Najświętszej Maryi Panny warto sobie przypomnieć, co powiedziałem, mówiąc o przykładzie, jaki nam dają Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty, kiedy chodzi o zależność od Matki Najświętszej.
Bóg Ojciec tylko przez Nią dał i daje Syna Swego, tylko przez Nią tworzy sobie dzieci i udziela łask.
Słowo tylko przez Nią przyjęło ludzką naturę dla ludzkości całej; tylko przez Nią w połączeniu z Duchem Św. odtwarza się Ono codziennie i kształtuje, i udziela swych cnót i zasług.
Duch Święty tylko przez Nią ukształtował Jezusa Chrystusa, tylko przez Nią tworzy członki Jego Ciała Mistycznego i rozdziela Swe dary i łaski. Czy po tylu i tak dobitnych przykładach Trójcy Przenajświętszej moglibyśmy bez szczególniejszego zaślepienia obywać się bez Maryi, nie poświęcać się Jej i od Niej nie zależeć, kiedy idziemy do Boga i chcemy się Jemu poświęcić?
Bóg, mówi św. Bernard, widząc, że niegodni jesteśmy otrzymywać łaski bezpośrednio z Jego rąk, udziela ich Maryi, byśmy przez Nią mieli wszystko, co On nam dać zechce. Znajduje też chwałę swoją w tym, że otrzymuje przez ręce Maryi wdzięczność cześć i miłość, jaką Mu winniśmy za otrzymane dobrodziejstwa. Słuszną zatem jest rzeczą, byśmy to postępowanie Boże naśladowali, „aby, jak powiada św. Bernard, łaska wróciła do swego Sprawcy przez ten sam kanał, przez który do nas spłynęła” [De Aquaeductu, 18] To zaś czynimy przez wyłożone nabożeństwo. Ofiarujemy i poświęcamy wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy, Najświętszej Dziewicy, by Pan nasz Jezus Chrystus doznawał za Jej Pośrednictwem chwały i wdzięczności, która Mu się należy. Uznajemy się za niegodnych i niezdolnych zbliżyć się wprost do nieskończonego Jego Majestatu i dlatego uciekamy się do orędownictwa Najświętszej Dziewicy.
Nabożeństwo to jest nadto aktem wielkiej pokory, którą Bóg kocha ponad inne cnoty. Dusza, która się wynosi, poniża Boga, dusza zaś, która się upokarza wywyższa Boga. „Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje swą łaskę
[J 4,6]. Jeżeli się uniżasz, by stanąć przed Nim i zbliżyć się do Niego, wtedy On zstępuje i sam zniża się, by przystąpić do ciebie i wywyższyć cię mimo twej woli. Przeciwnie dzieje się, kiedy człowiek w swej zuchwałości bez pośrednictwa zbliża się do Boga; wtedy Bóg się oddała i nie można Go osiągnąć. Jak bardzo Bóg kocha pokorę serca! A do tej właśnie pokory zaprawia nas praktyka wspomnianego nabożeństwa. Uczy nas ono, że nikt nie powinien zbliżać się wprost do Pana naszego, jakkolwiek jest On łagodny i miłosierny, lecz powinien posługiwać się orędownictwem Najświętszej Dziewicy zawsze i wszędzie: czy chce stanąć przed Panem, czy mówić do Niego, czy zbliżyć się do Niego, czy Mu cokolwiek ofiarować, czy połączyć się z Nim i ofiarować się Jemu.
ROZDZIAŁ III
Nabożeństwo to uprasza nam pomoc Najświętszej Maryi Panny
1. Maryja oddaje się swemu niewolnikowi z miłości.
Trzecia pobudka. — Najświętsza Maryja Panna jest Matką Dobroci i Miłosierdzia i nie pozwała, by Ją ktoś prześcignął w miłości i szczodrobliwości Skoro widzi, że człowiek oddaje się Jej całkowicie, by Ją czcić i. Jej służyć i że wyzbywa się tego, co ma najdroższego, by Ją tym przyozdobić, to i Ona również oddaje się całkowicie i w sposób niewysłowiony temu, który Jej oddaje wszystko.
Zanurza go w morzu swych łask, przyozdabia go swymi zasługami, wspiera go swą potęgą, oświeca go swym światłem, otacza swą miłością, udziela mu swych cnót: pokory, wiary, czystości itd.; staje się jego ręczycielką, jego wszystkim u Jezusa. Słowem, ponieważ osoba taka należy zupełnie do Maryi, to i Maryja należy całkowicie do niej tak, że o doskonałym takim słudze i dziecku Maryi powiedzieć można, co św. Jan Ewangelista mówi o sobie, że obrał sobie Najświętszą Dziewicę jako wszelakie swe dobro. [J 19,27]
Wszystko to rodzi w duszy wiernego sługi wielką nieufność we własne siły, wstręt i odrazę do samego siebie, a z drugiej strony wielką ufność do Najświętszej Dziewicy i nieograniczone oddanie się swej Dobrej Pani. Nie opiera się on już jak przedtem na własnych postanowieniach, zamiarach, zasługach, cnotach i dobrych uczynkach, gdyż uczyniwszy z nich raz na zawsze całkowitą ofiarę Jezusowi Chrystusowi przez swą Dobrą Matkę, posiada tylko jeden skarb, w którym się wszystkie jego dobra mieszczą, a które już nie są jego własnością; tym skarbem jest Maryja.
I dlatego zbliża się on do Pana bez służalczej obawy i bez lęku i błaga Go z wielką ufnością. Umie wczuć się w myśli i uczucia pobożnego i uczonego zakonnika Ruperta, który czyniąc aluzję do zwycięstwa Jakuba nad aniołem [Rdz 32,24] odzywa się do Najświętszej Dziewicy w te piękne słowa: „O Maryjo! Pani moja, Matko Niepokalana Boga i Człowieka, Jezusa Chrystusa, pragnę, uzbrojony nie w moje, ale w Twoje zasługi, walczyć z tym Mężem, tzn. ze Słowem Bożym”.
Jakże potężny i silny jest u Jezusa i Chrystusa, kto uzbrojony jest w zasługi i orędownictwo godnej Matki Boga, która, jak mówi św. Augustyn, miłością pokonała Wszechmocnego.
2. Maryja oczyszcza nasze dobre uczynki, uszlachetnia je i sprawia, że Chrystus je przyjmuje
Ponieważ przez to nabożeństwo składamy Panu w ofierze przez ręce Najświętszej Matki wszystkie nasze dobre uczynki, Dobra ta Pani oczyszcza je, uszlachetnia i sprawia, że Jej Syn je przyjmuje.
- Maryja oczyszcza nasze dobre uczynki ze wszelkiej zmazy miłości własnej i z niedostrzegalnego przywiązania do stworzeń, które nieznacznie wkrada się do najlepszych uczynków. Z chwilą, kiedy uczynki nasze znajdują się w Jej przeczystych i życiodajnych rękach, które nigdy nie skalały się i nigdy bezczynne nie były, które wszystko, czego się dotkną, oczyszczają, stają się one czyste, bo Maryja usuwa z daru, który Jej składamy, wszystko, co zepsute i niedoskonałe.
- Maryja uszlachetnia dobre uczynki, ozdabiając je swymi zasługami i cnotami. Wyobraźmy sobie wieśniaka, który chcąc zdobyć sobie przyjaźń i przychylność króla, idzie do królowej i ofiaruje jej jabłko, stanowiące cały jego dobytek, z prośbą, by je ofiarowała królowi. Królowa przyjmuje ten ubogi i nikły dar wieśniaka, a położywszy go na wielką szczerozłotą tacę ofiaruje go w jego imieniu królowi. Wówczas jabłko, samo w sobie żadnej nie przedstawiające wartości, byłoby przez wzgląd na złoty półmisek, a przede wszystkim na osobę, która je wręcza, podarkiem godnym królewskiego
- Maryja przedstawia dobre uczynki Jezusowi Chrystusowi, gdyż z tego, co Jej ktoś ofiaruje, dla Siebie nic nie zatrzymuje; wszystko oddaje wiernie Jezusowi; kiedy Ją sławi i chwali, Ona wielbi i sławi Jezusa. I jak wówczas, kiedy Ją św. Elżbieta wysławiała, tak i teraz, ilekroć Ją chwalimy i uwielbiamy, Ona śpiewa: „Magnificat anima mea Dominum” [Łk 1,46]
- Maryja sprawia, że Jezus przyjmuje dobre uczynki, jakkolwiek one dla „Świętego świętych” i „Króla królów” mały i biedny przedstawiają dar. Jeżeli ofiarujemy coś Jezusowi bezpośrednio, opierając się na własnych siłach i zdolnościach, natenczas Jezus bada nasz dar i nieraz go odrzuca dla zmazy, pochodzącej z miłości własnej, jak ongiś odrzucił ofiary żydów przepojone samowolą. Lecz kiedy ofiarujemy Mu cośkolwiek przez czyste i dziewicze ręce Jego ukochanej Matki, wtedy dotykamy (jeśli wolno tak powiedzieć) Jego słabej strony. Wtedy nie patrzy On tyle na sam dar, ile raczej na ukochaną Matkę, która go przedstawia. On nie bada, skąd dar pochodzi, lecz raczej, kto go podaje. W ten sposób, Maryja, której prośby Syn nigdy nie odrzuca, lecz zawsze miłośnie przyjmuje, sprawia, że wszystko, małe czy duże, cokolwiek Ona Majestatowi Syna swego przedstawia, znajduje u Jego Majestatu przychylne przyjęcie. Wystarcza, że Maryja przedstawi, by Jezus przyjął i zatwierdził. Oto złota rada, której św. Bernard udzielił uczniom swoim: „Gdy pragniesz złożyć Bogu jakąś ofiarę, a nie chcesz doznać zawodu, pamiętaj, by dar twój składać przez miłe Bogu i godne ręce Maryi”[ Św. Bernard, de Aguaed. n. 18].
Czy natura sama nie wskazuje podobnego postępowania istotom małym wobec wielkich? Dlaczegóżby łaska nie miała nas pobudzać, byśmy tak samo postępowali wobec Boga, który nas nieskończenie przewyższa i przed którym mniejsi jesteśmy niż pył najdrobniejszy? Wszak mamy Orędowniczkę tak możną, że prośba Jej nigdy nie bywa odrzucona; tak mądrą i roztropną, że zna wielką tajemnicę zdobywania serca Bożego; tak dobrą i litościwą, że nie odrzuca nikogo, choćby był nie wiem jak nędzny i grzeszny. Poniżej [Patrz: Część VI ] wyjaśnię te prawdy przykładem wziętym z historii Jakuba i Rebeki.
ROZDZIAŁ IV
Nabożeństwo to jest doskonałym środkiem przysporzenia Bogu jak najwięcej chwały
Czwarta pobudka. — Nabożeństwo to gorliwie praktykowane jest doskonałym środkiem, by wartość wszystkich naszych dobrych uczynków obracać na najwyższą chwałę Bożą. Nikt prawie nie działa w tym szlachetnym celu,
jakkolwiek wszyscy jesteśmy do tego zobowiązani. Jedni bowiem nie wiedzą po prostu, na czym polega najwyższa chwała Boża; inni zaś wcale jej nie pragną. Natomiast Najświętsza Maryja Panna, której oddajemy wartość i zasługę dobrych uczynków, wie doskonale jak szukać najwyższej chwały Bożej. I dlatego wierny sługa dobrej tej Pani, który poświęcił się Jej całkowicie, może być pewien, że wartość wszystkich jego uczynków, myśli i słów, idzie na najwyższą chwałę Bożą, póki sam swej ofiary wyraźnie nie cofnie. Czy może być coś więcej pocieszającego dla duszy, która kocha Boga miłością czystą i bezinteresowną i która chwałę Boga i Jego sprawy więcej ceni niż własne interesy?
ROZDZIAŁ V
Nabożeństwo to prowadzi do zjednoczenia się z Panem Jezusem
Piąta pobudka. „Nabożeństwo to jest łatwą, krótką, doskonałą i pewną drogą, wiodącą do zjednoczenia się z Panem Jezusem, co stanowi doskonałość chrześcijańską.
1. Nabożeństwo to jest drogą łatwą
Jest ono drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia. Natomiast droga Maryi jest łagodniejsza i spokojniejsza.
Prawda, że i tu twarde trzeba staczać walki i wielkie przezwyciężać trudności, lecz dobra ta Matka i Pani zawsze jest przy Swoich wiernych sługach, by ich oświecać w ciemnościach, pouczać w wątpliwościach, umacniać w obawach, podtrzymywać w walkach i trudnościach, tak że ta dziewicza droga do Jezusa Chrystusa jest w porównaniu do dróg innych naprawdę drogą róż i miodu. Byli święci, choć nieliczni, jak np. święci Efrem, Jan Damasceński, Bernard, Bernardyn, Bonawentura, Franciszek Salezy, którzy poszli tą łagodną drogą do Jezusa Chrystusa, bo Duch Święty, wierny Oblubieniec Maryi, wskazał im drogę tę przez szczególniejszą łaskę. Natomiast inni święci, i to przeważnej większości mieli wprawdzie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, wszelako nie weszli wcale lub trochę na tę wzniosłą drogę, i dlatego przechodzili przez doświadczenia twardsze i niebezpieczniejsze.
Skądże pochodzi, zapyta niejeden z wiernych czcicieli Maryi, że wierni słudzy tej dobrej Matki tyle mają sposobności do cierpienia i że cierpią więcej niż ci, którzy nie są Jej tak oddani? Jedni mają bezustannie przeciwności, ludzie ich prześladują, oczerniają i nie mogą ich znieść [Por. św. Bonawentura, Psater. Maius B. V., ps 118], inni znowu chodzą w ciemnościach wewnętrznych i po pustkowiach, gdzie nie ma najmniejszej kropli rosy niebieskiej. Jeżeli to nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy ma ułatwić drogę do Jezusa Chrystusa, skąd pochodzi, że ci właśnie najwięcej są wzgardzeni, którzy je praktykują?
Na to odpowiadam: Prawdą jest, że najwierniejsi słudzy Najświętszej Dziewicy, jako najwięksi Jej ulubieńcy, otrzymują od Niej największe łaski i dobrodziejstwa, jakimi są krzyże. Twierdzę jednak, że słudzy Maryi krzyże te znoszą z większą łatwością, z większą zasługą i z większą chwałą (w przyszłości). To, co by innych wstrzymało tysiąc razy i przywiodło do upadku, to ich nie tylko nie wstrzymuje, ale nawet przyśpiesza ich postęp w dobrem, ponieważ dobra Matka, pełna łaski i namaszczenia Ducha Świętego, zaprawia wszystkie ich krzyże słodyczą matczynej łagodności i namaszczeniem czystej miłości tak, że słudzy Maryi przyjmują je z weselem, jakby orzechy w cukrze zaprawione, mimo że same w sobie są bardzo gorzkie. Zdaje mi się, że kto chce żyć cnotliwie i po Bożemu w Jezusie Chrystusie, kto chce cierpieć prześladowanie i nieść codzienny swój krzyż, nie potrafi dźwigać wielkich krzyżów, albo nie będzie ich nosił z weselem do końca, jeśli nie będzie się odznaczał żarliwym nabożeństwem do Najświętszej Dziewicy, tej niebieskiej zaprawy krzyżów, podobnie jak nikt nie potrafi jeść zielonych orzechów bez wielkiego wstrętu, jeśli nie są zaprawione cukrem.
2. Nabożeństwo to jest drogą krótką
Wyłożone nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest drogą krótką [Św. Bernard, Lauder gloriosae Virg.], wiodącą do Jezusa Chrystusa: raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że, jak dopiero co powiedziałem droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odtąd idzie się na niej o wiele szybciej. śyjąc w poddaństwie i w zależności od Maryi, postąpimy w krótkim czasie więcej, aniżeli żyjąc przez całe lata w samowoli i opierając się na własnych siłach, gdyż napisano, że człowiek posłuszny i oddany Matce Bożej opiewać będzie zwycięstwa odniesione nad wszystkimi nieprzyjaciółmi [Prz 21,28].
Prawda, że nieprzyjaciele starać się będą przeszkadzać mu w postępie, zmuszać go do odwrotu lub doprowadzić do upadku, ale opierając się na Maryi, z Jej pomocą i pod Jej kierunkiem, nie upadnie, nie cofnie się, a nawet nie opóźni się, lecz będzie postępował krokiem olbrzyma ku Chrystusowi, tą samą drogą, którą, jak napisano, Jezus krokami olbrzyma przyszedł do nas w krótkim czasie [Ps 18,5 n].
Dlaczego to Jezus Chrystus żył tak krótko na ziemi i dlaczego te niewiele lat życia swego spędził prawie całe w posłuszeństwie wobec swej Matki? Otóż dlatego, że stawszy się w krótkim czasie doskonałym, przeżył czasów wiele [Mdr 4,13], więcej niż Adam, którego winy przyszedł naprawić, chociaż Adam żył dłużej niż 900 lat. Jezus Chrystus żył długo, by żył z posłuszeństwa wobec Ojca, w zupełnym poddaństwie wobec Matki Najświętszej i w ścisłej łączności z Nią. Albowiem:
- Kto czci matkę swoją, podobny jest do człowieka gromadzącego skarby, mówi Duch Święty, tzn., kto czci Maryję, swą Matkę, przez to, że się Jej poddaje i jest Jej we wszystkim posłuszny, stanie się w krótkim czasie bardzo bogaty, ponieważ gromadzi codziennie skarby [Syr 3,5].
- Ponieważ wedle trafnej interpretacji słów Ducha Św.: „Starość moja dozna wielkiego miłosierdzia w żywocie Matki” [Ps 91,10], młodzieńcy stają się w łonie Maryi starcami pod względem oświecenia świętości, doświadczenia i mądrości, i dochodzą w niewielu latach do pełni wieku Jezusa Chrystusa; w łonie, powiadam, które objęło i poczęło człowieka doskonałego [Jr 31,22] i które zdolne było posiąść Tego, którego cały świat ogarnąć nie zdołał [Graduał Mszy o Matce Boskiej].
3. Nabożeństwo to jest drogą doskonałą
Wyłożone nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest drogą doskonałą, by dojść do Jezusa Chrystusa i połączyć się z Nim, ponieważ Najświętsza Maryja Panna jest istotą najdoskonalszą i najświętszą ze wszystkich stworzeń i ponieważ Jezus Chrystus, przychodząc do nas w doskonały sposób, nie obrał sobie innej drogi w swej wielkiej i przedziwnej podróży. Najwyższy i niepojęty, niedostępny, „Ten, który jest”, chciał przyjść do nas małych robaczków ziemskich, którzy niczym jesteśmy. Jakże się to stało?
Najwyższy zstąpił do nas w sposób doskonały i boski przez pokorną Maryję, nie tracąc przez to nic ze swej boskości i świętości; toteż nie inaczej jak przez Maryję powinni maluczcy wznosić się do Najwyższego w sposób doskonały i boski, nie obawiając się niczego.
Niepojęty dozwolił, by Go mała Maryja objęła i całkowicie ogarnęła, nie tracąc przy tym nic ze swej niezmienności, zatem i my mamy pozwolić, by nas ta niepozorna Dziewica całkowicie objęła i bez wszelkich zastrzeżeń prowadziła.
Niedostępny zbliżył się do nas przez Maryję i przez Nią połączył się najściślej, a nawet osobowo z naszym człowieczeństwem nie tracąc przez to nic z blasku swego Majestatu; toteż i my powinniśmy zbliżać się do Boga przez Maryję i zjednoczyć się najściślej z Jego Majestatem nie obawiając się odrzucenia.
„Ten, który jest”, chciał przyjść do tego, co nie jest, i sprawić, by to, co nie jest, stało się Bogiem, lub stało się „Tym, który jest”. I dokonał tego w doskonały sposób przez to, że oddał się i poddał całkowicie Najświętszej Pannie Maryi, nie przestając w czasie być „Tym, który jest” Odwieczny. Podobnie i my, choć jesteśmy niczym, możemy przez Maryję stać się podobnymi do Boga przez łaskę i chwałę, bez obawy pobłądzenia, przez to mianowicie, że Jej się oddamy tak doskonale i całkowicie, żebyśmy sami w sobie niczym byli, a w Niej wszystkim.
Gdyby mi kto nową utorował drogę, którą by dojść można do Jezusa Chrystusa i gdyby droga ta wyłożona była wszystkimi zasługami błogosławionych, ozdobiona wszystkimi ich cnotami heroicznymi, oświecona światłem anielskim i upiększona pięknością aniołów, i gdyby wszyscy aniołowie i Święci znajdowali się na niej, by prowadzić, bronić i podtrzymywać tych, co nią iść pragną, zaprawdę powiem śmiało i powiem prawdę: ponad tę drogę, tak doskonałą, wybrałbym raczej drogę niepokalaną Maryi: „Czyni niepokalaną drogę moją” [Ps 17,33], drogę bez skazy i plamy, bez grzechu pierworodnego i osobistego, bez cienia i ciemności. A kiedy miły mój Jezus zstąpi w swej chwale po raz drugi na świat, by na nim panować, nie obierze innej drogi jak Maryję Niepokalaną, przez którą w sposób tak pewny i doskonały przyszedł po raz pierwszy. Różnica między Jego pierwszym a ostatnim przyjściem będzie ta, że pierwsze Jego przyjście było utajone i ukryte, gdy tymczasem drugie będzie chwalebne i jawne; wszelako oba sposoby przyjścia Chrystusa są doskonale, bo oba dokonują się przez Maryję. Niestety! Nikt tajemnicy tej nie rozumie:
„Niechaj tu zamilknie wszelki język!”
4. Nabożeństwo to jest drogą pewną
Przedstawione nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest drogą pewną, by dojść do Jezusa Chrystusa, połączyć się z Nim i przez to osiągnąć doskonałość:
- Ponieważ praktyka ta nie jest nowa; raczej jest ona tak dawna, że początek jej nie da się ściśle oznaczyć, jak tego dowodzi zmarły niedawno, a uważany za świętego Boudon [Henryk Maria Boudon († 1702), archidiakon z Evreux, napisał dzieło pt.: Le saint esclavage de I’admirable Mere de Dieu] w książce poświęconej temu nabożeństwu. Pewną natomiast jest rzeczą, że ślady wspomnianego nabożeństwa znajdujemy w Kościele już od przeszło 700
Św. Odilon, opat z Cluny, który żył około roku 1040, [od wyd. żył w latach 962—1049], był, jak czytamy w jego życiorysie, jednym z pierwszych, co nabożeństwo to zaprowadzili we Francji.
Kardynał Piotr Damiani [Leon XII Wyniósł go do godności Doktora Kościoła] opowiada, jak w roku 1016, błogosławiony Marinus, brat jego, ofiarował się w obecności swego kierownika w sposób bardzo budujący Najświętszej Dziewicy w charakterze niewolnika. Założył sobie sznur około szyi, ubiczował się, a jako zewnętrzny znak swego oddania się i poświęcenia Najświętszej Dziewicy, złożył na ołtarzu sumę pieniędzy. Przez całe życie tak był wierny temu nabożeństwu, że zasłużył sobie na to, by go ta Dobra Pani w chwili śmierci nawiedziła i pocieszała, obiecując mu raj w nagrodę za wierną służbę.
Cezary Bolland wymienia sławnego rycerza Waltera z Birbach, który około roku 1300 ofiarował się całkowicie Najświętszej Dziewicy.
Praktyka ta miała już licznych zwolenników, kiedy w XVII wieku stała się publiczna
- Szymon de Rojas, z zakonu Trynitarzy, kaznodzieja króla Filipa III, rozpowszechnił to nabożeństwo w całej Hiszpanii i w Niemczech, i uzyskał za pośrednictwem Filipa III od Grzegorza XV wielkie odpusty dla tych, którzy oddają się temu nabożeństwu.
- de Los Rios z zakonu św. Augustyna podjął wraz ze swym przyjacielem O. de Rojas wielkie starania około krzewienia tegoż nabożeństwa słowem i pismem w Hiszpanii i w Niemczech, i napisał wielkie dzieło pt. „Hierarchia Mariana” [dzieło to wyszło w Antwerpii roku 1641] w którym z równą miłością jak erudycją traktuje o starożytności, doskonałości i gruntowności tego nabożeństwa.
Ojcowie Teatyni rozpowszechniali nabożeństwo to w ostatnim stuleciu we Włoszech, na Sycylii i w Sabaudii.
Dzięki Ojcu Stanisławowi Fenickiemu (Falacjuszowi) TJ zaznało ono olbrzymiego rozkrzewienia w Polsce [Król Władysław IV, którego imię zapisane jest w księdze sodalicyjnej w Lowanium, polecił oo. Jezuitom rozszerzenie nabożeństwa tego w swym królestwie].
Ojciec de Los Rios wymienia w przytoczonej książce nazwiska książąt, księżniczek oraz kardynałów rozmaitych królestw, którzy nabożeństwo to praktykowali.
Ojciec Korneliusz a Lapide [umarł w 1637 roku] znany zarówno z pobożności jak i z głębokiej wiedzy, otrzymawszy od kilku biskupów i teologów polecenie, by poddał nabożeństwo to gruntownemu badaniu, wyraża się o nim z pochwałą godną jego pobożności; to samo uczyniło kilka innych wybitnych osobistości.
- Jezuici, znani ze swej gorliwości w służbie Najświętszej Dziewicy, przedstawili w imieniu sodalistów kolońskich księciu Ferdynandowi Bawarskiemu, arcybiskupowi kolońskiemu, małą rozprawę o tym nabożeństwie [tytuł tej rozprawki był: Mancipium Virginis, Kolonia 1634]. Arcybiskup pozwolił ją drukować i zachęcił wszystkich proboszczów i zakonników swej diecezji, by wedle sił doskonałe to nabożeństwo rozszerzali.
Kardynał Berulle, którego pamięć błogosławiona jest w całej Francji, należał do najgorliwszych krzewicieli tego nabożeństwa we Francji, mimo bezustannych oszczerstw i prześladowań, jakie znosić musiał ze strony krytyków i wolnomyślnych. Oskarżali go o nowinki i przesądy; ogłosili przeciwko niemu oszczercze pismo i posługiwali się (a raczej szatan użył ich do tego) niezliczonymi podstępami, by mu przeszkadzać w rozszerzaniu nabożeństwa tego we Francji. Lecz ten wielki i święty mąż znosił ich oszczerstwa z niezłomną cierpliwością, a na zarzuty, zawarte w ich paszkwilu, odpowiedział krótką rozprawą, w której wywody ich obala, wykazując, że nabożeństwo to jest oparte na przykładzie Chrystusa, na naszych wobec Niego obowiązkach i na ślubach, które złożyliśmy przy chrzcie świętym.
Ostatnim zwłaszcza dowodem zamyka usta swym przeciwnikom wykazując jasno, że ofiarowanie się Matce Najświętszej i Chrystusowi przez Jej ręce nie jest niczym innym, jak doskonałym odnowieniem ślubów i obietnic chrztu św.
W książce Boudona wymienieni są papieże, którzy nabożeństwo to pochwalali oraz teologowie, którzy je badali; tamże znajdujemy opisy prześladowań, jakie się przeciwko temu nabożeństwu zwracały, oraz chwalebnych zwycięstw wiernych sług Maryi.
Jest więc rzeczą pewną, że nabożeństwo to nie jest nowe, a jeśli nie jest ogólnie przyjęte, to dlatego, że jest zbyt wzniosłe, by je kto bądź zrozumiał i praktykował.
- Nabożeństwo to jest środkiem pewnym, by dojść do Chrystusa Właściwością, bowiem Najświętszej Panny jest prowadzić nas drogą pewną do Chrystusa, podobnie jak właściwością Jezusa jest prowadzić nas bezpiecznie do Ojca Przedwiecznego. Niechaj dusze dążące do doskonałości nie sądzą błędnie, że Maryja mogłaby się stać dla nich przeszkodą w połączeniu się z Bogiem. Bo czyż podobna, by Ta, która znalazła łaskę przed Bogiem dla całego świata i dla każdej poszczególnej duszy była dla kogokolwiek przeszkodą, gdy chodzi o uzyskanie owej wielkiej łaski, jaką jest połączenie się z Bogiem? Czyż byłoby rzeczą możliwą, by Ta, która była pełna łaski i przebogata w dary Boże, i która była tak zjednoczona z Bogiem i przebóstwiona, że Bóg raczył się w Niej wcielić, miała stać na przeszkodzie tam, gdzie chodzi o zupełne zjednoczenie się z Bogiem?
Prawda, że inne, choćby święte stworzenia, mogłyby niekiedy opóźnić połączenie się z Bogiem, ale nie Maryja, jak powiedziałem i powtarzać będę bezustannie. Jeden z powodów, dlaczego tak mało dusz dochodzi do pełności wieku Chrystusa to ten, że Maryja, która była i jest zawsze Matką Syna i Oblubienicą Ducha Świętego, nie jest dostatecznie ukształtowana w ich sercach. Kto chce mieć owoc dojrzały i o pięknym kształcie, winien mieć drzewo, które je rodzi; kto chce mieć owoc życia, Jezusa Chrystusa, winien mieć drzewo życia, którym jest Maryja. Kto chce doznać w sobie działania Ducha Świętego, winien być zjednoczony z Jego Oblubienicą wierną i nierozłączną, z Najświętszą Maryją, która go czyni urodzajnym i płodnym, jakośmy to wyżej zaznaczyli.
Bądźcie przekonani, że im więcej w waszych modlitwach, rozmyślaniach, czynach i cierpieniach wpatrywać się będziecie w Maryję, choćby w sposób nie całkiem jasny i wyraźny, ale przynajmniej wejrzeniem ogólnym i niejako instynktownym, tym doskonalej odnajdywać będziecie Tego, który zawsze jest z Maryją, Chrystusa wielkiego, potężnego, działającego i niepojętego, który jest w Maryi więcej niż w niebie lub w jakimkolwiek stworzeniu wszechświata. Oczywista więc, że Boża Matka, cała pogrążona w Bogu, nie może przenigdy dla człowieka dążącego do doskonałości być przeszkodą na drodze do połączenia się z Bogiem; nie było dotąd i nigdy nie będzie stworzenia, które by nam skuteczniejszą było pomocą w osiągnięciu tego wielkiego celu. Ona bowiem udziela potrzebnych ku temu łask, jak słusznie zauważył św. German z Konstantynopola, który powiada, że nikt nie bywa napełniony myślą o Bogu, jeno przez Maryję [Św. German, Sermo 2 in Dormit] a z drugiej strony chroni od złudzeń i oszustw złego ducha.
Gdzie Maryja jest, tam nie ma złego ducha; toteż jednym z najniezawodniejszych dowodów, że kogoś dobry duch prowadzi, jest, że ma wielkie nabożeństwo do Maryi i że o Niej często myśli i mówi. Takie jest zdanie św. Germana z Konstantynopola [Orat. in Encaenia venerandae aedis B. V], który uczy, że podobnie jak oddychanie jest pewnym dowodem, że człowiek nie umarł, tak częsta myśl o Maryi i wzywanie Jej pełne miłości jest niezawodnym znakiem, że dusza nie umarła przez grzech.
Kościół i Duch Świty, który nim kieruje, wyraźnie mówią, że Maryja sama pokonała wszelkie herezje [Officium B. M. V]. Toteż nie zdarzyło się nigdy, jakkolwiek umysły krytyczne sprzeciwiają się podobnemu twierdzeniu, by wierny sługa Maryi popadł w herezję, albo w jakiś błąd formalny [Formalnie błądzi, kto z wiedzą i świadomością zaprzecza jakiemuś artykułowi wiary; materialnie błądzi, kto bezwiednie i w dobrej wierze błąd za prawdę uznaje.] Być może, że uzna kłamstwo za prawdę, lub ducha złego za dobrego, ale w każdym razie nie zbłądzi tak łatwo, jak kto inny, a co najważniejsze, rychlej czy później rozezna błąd materialny, w jaki popadł; z chwilą zaś gdy go spostrzeże nie będzie w żadnym razie obstawał uporczywie przy swym zdaniu, lecz porzuci to, w co wierzył poprzednio.
Kto więc pragnie bez obawy złudzeń, czepiających się osób bogobojnych, postępować na drodze doskonałości i znaleźć z cała pewnością i w sposób doskonały Chrystusa, ten niech się wielkodusznie [2Mk 1,3] poświęci nabożeństwu do Najświętszej Dziewicy, nabożeństwu, którego dotąd może wcale nie znał. Niech wstąpi na tę nieznaną mu, a tak doskonałą drogę, którą mu wskazuję [1Kor 12,31]. Jest to droga utorowana przez Jezusa Chrystusa, wcieloną Mądrość. Nie może więc zabłądzić, kto nią postępuje.
Nabożeństwo to jest drogą łatwą ze względu na pełnię łask i namaszczenie Ducha Świętego, które tam panują. Nie męczy się, ani cofa, kto nią postępuje Jest to droga krótka, bo w krótkim czasie prowadzi do Jezusa Chrystusa; jest doskonała, bo nie ma na niej błota, ani pyłu, ani najmniejszej skazy grzechu; jest wreszcie drogą pewną, prowadzącą nas do Jezusa Chrystusa i do życia wiecznego w sposób prosty i bezpieczny, bez zboczeń ni w prawo, ni w lewo.
Wejdźmy więc na tę drogę i postępujmy nią dniem i nocą aż do „pełności wieku Chrystusowego” [Ef 4,13].
ROZDZIAŁ VI
Nabożeństwo to daje wielką wolność wewnętrzną
Szósta pobudka. — Nabożeństwo to daje tym, którzy je wiernie praktykują, wielką swobodę wewnętrzną, wolność dzieci Bożych. Ponieważ przez to nabożeństwo czynimy się niewolnikami Jezusa Chrystusa, ofiarując się Mu całkowicie, dobry nasz Mistrz w nagrodę za tę niewolę z miłości, w którą się oddajemy: 1) uwalnia nas od wszelkich skrupułów i niewolniczych obaw, co duszę zacieśniają, krępują i plączą; 2) rozszerza serca przez świętą ufność w Bogu, którego każe uważać za Ojca; 3) wzbudza w nas czułą miłość dziecięcą.
Nie zatrzymuję się dłużej nad dowodzeniem tej prawdy, poprzestając na przytoczeniu zdarzenia, jakie czytałem w historii życia matki Agnieszki od Jezusa, zakonnicy Jakobinki z Langeac [Do czasu rewolucji zakonnice reguły św. Dominika nazywano Jakobinkami, od kościoła św. Jakuba w Paryżu, w którego bliskości zakon ten był się osiedlił.], która umarła tamże w opinii świętości w roku 1634. Kiedy mając zaledwie lat siedem, cierpiała strasznie na duchu, usłyszała głos, który jej powiedział, że jeśli chce być oswobodzona ze wszystkich swych dolegliwości i bezpieczna przed wszystkimi swymi nieprzyjaciółmi, ma uczynić się jak najprędzej niewolnicą Jezusa i Jego Matki Najświętszej. Skoro powróciła do domu, wnet oddała się całkowicie Jezusowi i Jego Matce Najświętszej w całkowitą niewolę, jednakże poprzednio nie wiedziała, na czym nabożeństwo to polega; a znalazłszy łańcuszek żelazny, przepasała się nim i nosiła go do śmierci. Wnet wszystkie jej dolegliwości duchowe i skrupuły ustały, i odzyskała wielki spokój i radość serca. To nią powodowało, by o tym nabożeństwie pouczyć kilka innych osób, które z jego pomocą wielkie zrobiły postępy. Do nich należał Olier, założyciel seminarium św. Sulpicjusza, oraz kilku księży tegoż instytutu. Razu pewnego ukazała się jej Najświętsza Panna i włożyła jej łańcuszek złoty na szyję, by w ten sposób wyrazić swą radość z tego, że uczyniła się niewolnicą Jej Syna i Jej, a św. Cecylia, towarzysząca Najświętszej Dziewicy, rzekła do niej:
„Szczęśliwi są wierni niewolnicy Królowej nieba, gdyż będą zażywali prawdziwej wolności”. Maryjo, Tobie służyć to wolność!
ROZDZIAŁ VII
Nabożeństwo to daje bliźnim wielkie korzyści
Siódma pobudka. — Co nas jeszcze zachęcać powinno do praktykowania wyłożonego nabożeństwa, to wielkie korzyści, jakie stąd bliźni nasi odnoszą. Przez nabożeństwo to bowiem ćwiczymy się nader skutecznie w miłości bliźniego, oddając przez ręce Maryi bliźnim naszym to, co mamy najdroższego, co stanowi wartość wynagradzającą i wstawienniczą wszystkich naszych dobrych uczynków, nie wyłączając najlżejszego nawet przebłysku dobrej myśli lub najdrobniejszego cierpienia. Godzimy się na to, że wszystkie zadośćuczynienia, które już zdobyliśmy i które zdobywać będziemy aż do śmierci, poświęcone będą według woli Najświętszej Dziewicy bądź ku nawróceniu grzeszników, bądź ku wybawieniu dusz z czyśćca.
Czy to nie jest doskonała miłość bliźniego? Czy tak nie powinien postępować prawdziwy uczeń Chrystusowy, którego poznaje się po miłości bliźniego? [J 13,35] Czyż to nie jest doskonały środek nawracania grzeszników – bez obawy narażania się na próżności – i wybawienia dusz z czyśćca, nie czyniąc prawie nic więcej ponad to, co każdy w swym zawodzie czynić powinien?
By zrozumieć wartość tej pobudki trzeba sobie zdać sprawę z tego, jak wielkim dobrem jest nawrócenie grzesznika lub wyswobodzenie duszy z czyśćca. Jest to dobrem nieskończonym, większym niż stworzenie nieba i ziemi [Św. Augustyn, Tract. 72, in Joan. n. 3], gdyż przez to dajemy duszy samego Boga. Gdybyśmy za pomocą tej praktyki w życiu całym uwolnili choćby jedną duszę z czyśćca, lub nawrócili choćby jednego grzesznika, czy to nie wystarcza, by każdego rzeczywiście miłosiernego człowieka zachęcić do praktykowania tego nabożeństwa?
Wszakże trzeba i to mieć na względzie, że dobre nasze uczynki, przez to, że przechodzą przez ręce Maryi, nabierają tym większej czystości, i co za tym idzie, tym większej wartości zadośćczyniącej i wstawienniczej. I dlatego są one skuteczniejsze, kiedy chodzi o pocieszenie dusz w czyśćcu lub o nawrócenie grzeszników, niż gdyby nie przechodziły przez dziewicze i szczodre ręce Maryi. To trochę, co przez Najświętszą Dziewicę dajemy dobrowolnie i z bezinteresownej miłości, staje się w rzeczywistości środkiem bardzo skutecznym, by uśmierzyć gniew Boga i wzbudzić Jego miłosierdzie. Może wyjawi się na drugim świecie, że osoby bardzo wierne tej praktyce, uwolniły w ten sposób niejedną duszę z czyśćca, nawróciły niejednego grzesznika, choć spełniały tylko najprostsze obowiązki swego stanu.
Jaka stąd radość na sądzie Bożym! Jaka chwała w wieczności!
ROZDZIAŁ VIII
Nabożeństwo to jest cudownym środkiem wytrwałości
Ósma pobudka. – Wreszcie zachęca nas do tego nabożeństwa nader skutecznie ta okoliczność, że stanowi ono cudowny środek wytrwania w cnocie i wierności. Skądże bowiem pochodzi, że wielka część nawróceń grzeszników bywa niestała? Skąd pochodzi, że tak często grzesznik nawrócony popada na nowo w grzech? Skądże pochodzi, że większa część sprawiedliwych zamiast postępować W cnocie i wzrastać w łasce, traci częstokroć tę odrobinę cnót i łask, jaką posiada? Nieszczęście to pochodzi, jak wykazałem poprzednio, że człowiek, który przecież jest tak bardzo zepsuty, słaby i niestały, przecenia siebie samego, opiera się na własnych siłach i sądzi, że sam zdoła zachować skarb łask, cnót i zasług.
Przez nabożeństwo to człowiek powierza wszystko, co posiada, Pannie Wiernej; obiera Ją za strażniczkę wszelkich dóbr natury i łaski, powierza się Jej wierności, opiera się na Jej potędze, buduje na Jej miłosierdziu i łaskawości, by Ona zachowała i pomnażała jego cnoty i zasługi mimo zakus szatana, świata i ciała, którzy silą się na to, by mu je wydrzeć. Mówi on do Niej, jak dobre dziecko do matki, jak wierny sługa do swej pani: „Depositum custodi” [1 Tm 6,20]. Dobra Matko i Pani, uznaję, że dotąd więcej otrzymałem łask od Pana Boga za Twoją przyczyną, niż na to zasługiwałem, a smutne doświadczenia, jakie zrobiłem, uczą mnie, że skarb łaski noszę w bardzo kruchym naczyniu i że jestem zbyt słaby i nędzny, by go sam zachować. „Młody jestem, i wzgardzon”. [Ps 118,141] Dlatego błagam Cię, weź w zastaw wszystko, co posiadam, i zachowaj przez Twą wierność i potęgę. Jeśli ty opiekować się mną będziesz, nic nie stracę; jeśli Ty mnie podtrzymywać będziesz, nie upadnę; jeśli Ty mnie osłaniać będziesz, ochronię się przed nieprzyjaciółmi. Słuchajmy, co mówi św. Bernard, aby nas do tego nabożeństwa zachęcić: „Jeśli Ona cię wspiera, nie upadniesz; jeśli cię osłania, nie będziesz się lękał; jeśli cię poprowadzi nie zmęczysz się; jeśli Ona ci łaskawa, dotrzesz do portu zbawienia [Homilia 2 super Missus est n. 17].
Św. Bonawentura mówi to samo w sposób dobitniejszy: „Najświętsza Dziewica nie tylko sama utrzymuje się w pełni świętości, lecz zachowuje świętych w pełni ich życia wewnętrznego, by snadź nie zmniejszała się ich świętość; Ona zapobiega, by nie rozpraszały się ich cnoty, by nie obniżały się ich zasługi, by łaski ich nie ginęły, by im szatani nie szkodzili; Ona sprawia, że kiedy grzeszą, Pan ich zaraz nie karze” [Speculum B. M. V. lect. VII, &6].
Najświętsza Maryj Panna jest Dziewicą Wierną, która przez swą wierność naprawia szkody, spowodowane przez wiarołomstwo niewiernej Ewy i wyprasza wszystkim, którzy się do Niej przywiążą, wierność Bogu i wytrwałość. Dlatego porównywa Ją pewien święty z silną kotwicą, która broni człowieka przed rozbiciem na wzburzonym morzu doczesnego życia, w którym tyle dusz ginie dla braku tego silnego oparcia: „Przywiązujemy, powiada on, dusze nadzieją do Ciebie jako do silnej kotwicy” [Św. Jan Damasceński, Sermo 1 in Dormit. B. M. V]. Wszak to do Niej najbardziej przywiązali się święci, co się zbawili, i do Niej przywiązywali drugich, by wytrwali w cnocie. Szczęśliwi więc, po tysiąc razy szczęśliwi chrześcijanie, którzy teraz przywiązują się do Niej, jako do silnej kotwicy i wiernie przy Niej wytrwają; nie zgubią ich burze tego świata i nie zniszczą ich niebieskich zdobyczy. Szczęśliwi, którzy chronią się pod Jej skrzydła, jakoby do arki Noego! Wody potopu grzechu, w których tylu zginęło, nie zaszkodzą im, albowiem ci, mówi Maryja słowami Księgi Mądrości [Syr 24,30], którzy ze Mną nad swym zbawieniem pracują, nie upadną.
Szczęśliwe, niewierne dzieci nieszczęśliwej Ewy, co przywiązują się do Matki i Dziewicy Wiernej, która zawsze jest wierna i nie zawodzi nigdy [Aplikacja słów świętego Pawła (2 Tm 2,13) do Maryi Panny.], i która kocha zawsze tych, co Ją kochają i to nie tylko miłością uczuciową, lecz miłością prawdziwą i czynną. Chroni Ona swych czcicieli wielką obfitością łask, by nie cofali się w cnocie, nie upadli w drodze i nie utracili łaski Jej Syna. Dobra ta Matka przyjmuje zawsze z czystą miłością wszystko, co Jej oddajemy na przechowanie, a przyjąwszy, prawnie zobowiązana jest do przechowania nam tego, cośmy Jej powierzyli podobnie jak osoba, której bym oddał tysiąc złotych na przechowanie byłaby zobowiązana do przechowania mi ich; a gdyby przez jej niedbalstwo moje tysiąc złotych zginęło, natenczas byłaby za nie prawnie odpowiedzialna. Wszakże Wierna Maryja nigdy przez zaniedbanie nie straci tego, cośmy Jej powierzyli; prędzej przeminęłoby niebo i ziemia, niżby Maryja stała się niedbałą lub niewierną wobec tych, co Jej zaufali.
Biedne wy dzieci Maryi, jak wielką jest wasza słabość i wasza niestałość jak bardzo skażona jest wasza natura. Przyznaję, że pochodzicie z tego samego zepsutego szczepu co reszta dzieci Adama i Ewy; ale nie zniechęcajcie się; miejcie raczej otuchę i cieszcie się! Oto tajemnica, którą wam powierzam, której prawie nikt spośród chrześcijan nie zna, nawet najpobożniejsi.
Nie pozostawiajcie waszego złota i srebra w kufrach, rozbitych już i okradzionych przez złego ducha; wszak są one za małe, za słabe i za stare, by mogły chować tak wielki i kosztowny skarb. Nie lejcie zdrojów czystej i jasnej wody do waszych naczyń zepsutych i skażonych grzechem. Bo choć tam już nie ma grzechu, pozostała jednak przykra woń, która by zepsuła wodę. Nie wlewajcie waszych wybornych win do starych beczek, które napełnione były lichym winem, bo zepsułoby się i łatwo mogłoby się rozlać.
Chociaż mnie dobrze rozumiecie, wy dusze wybrane do chwały wiecznej, chcę jednak mówić do was jeszcze otwarciej. Nie powierzajcie złota waszej miłości, srebra waszej czystości, zdrojów łask niebieskich, ani wina waszych zasług i cnót dziurawemu worowi, starej i połamanej skrzyni, naczyniu zepsutemu i skażonemu, jakim jesteście; inaczej złupią was złodzieje, tzn. szatani, którzy na to dniem i nocą czyhają; inaczej najczystsze dary Boże popsujecie złą wonią miłości własnej, zbytniej ufności w siebie i samowoli.
Złóżcie w Sercu Maryi wszystkie wasze skarby, łaski i cnoty. Wszak jest Ono naczyniem duchownym naczyniem czcigodnym naczyniem osobliwym nabożeństwa. Odkąd Bóg sam we własnej Osobie ze wszystkimi swymi doskonałościami zamknął się w tym naczyniu, jest Ono całkiem uduchowione i stało się mieszkaniem duchownym dusz najbardziej uduchowionych i chwalebnym tronem największych książąt wieczności; stało się naczyniem osobliwym nabożeństwa i przybytkiem dusz celujących w łagodności, łaskach i cnotach. Wreszcie stało się Ono bogate, jak dom złoty, silne jak wieża Dawidowa, czyste jak wieża z kości słoniowej. Jakżeż szczęśliwy jest człowiek, który wszystko oddał Maryi, który się Maryi ze wszystkim i we wszystkim powierza! Już należy on całkowicie do Maryi, a Maryja do niego. Śmiało może on mówić z Dawidem: „Dobrze mi z tym” [Ps119,56], Maryja stworzona jest dla mnie; lub z umiłowanym uczniem: „Wziąłem Ją sobie za moje całe me dobro” [J19,27], lub z Jezusem Chrystusem:
„Wszystko moje Twoim jest, a Twoje jest moim” [J17,10].
Gdyby jakiś umysł krytykujący sądził, że przesadzam lub kieruję się wybujałą pobożnością, to mu powiem, że niestety mnie nie rozumie, i to dlatego że jest człowiekiem zmysłowym, co nie pojmuje rzeczy duchowych, lub dlatego że należy do świata, który nie jest zdolny przyjąć Ducha Świętego, lub wreszcie dlatego, że jest człowiekiem pysznym i krytykującym, który potępi wszystko i gardzi wszystkim, czego nie rozumie. Natomiast ci, co nie są ze krwi, ani z pożądliwości ciała, ani z woli męża [J 1,13], ale zrodzeni są z Boga i z Maryi, rozumieją, co mówię i znajdą w tym upodobanie. Dla nich właśnie to piszę.
Jednym jednak i drugim powtarzam, że Boska Maryja nie pozwoli się nigdy prześcignąć w miłości i szczodrobliwości, ponieważ jest najszlachetniejszą i najhojniejszą ze wszystkich stworzeń a za drobnostkę, którą Jej ofiarujemy, daje obficie z tego co otrzymała od Boga. A zatem, jeśli dusza jaka oddaje się Jej bez zastrzeżeń, jeśli w Niej pokłada całą ufność swoją bez zarozumiałości i zuchwalstwa, pracuje ze swej strony nad zdobyciem cnót a opanowaniem namiętności to i Ona oddaje się takiej duszy całkowicie.
Niechże więc wierni słudzy Najświętszej Maryi Panny Powtarzają śmiało ze św. Janem Damasceńskim: „Pokładając ufność w Tobie, Matko Boża, będę zbawiony, pod Twym orędownictwem nie będę się niczego obawiał, z Twoją pomocą będę zwalczał i zwyciężał mych nieprzyjaciół, gdyż nabożeństwo do Ciebie jest bronią zbawienia, jaką Bóg daje tym, których chce zbawić” [Serm.de Annuntiat.].
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!
Uwaga. Komentarz zostanie zmoderowany przed publikacją.