– CZĘŚĆ ÓSMA –
Szczegółowe ćwiczenia doskonałego nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny


ROZDZIAŁ I
Ćwiczenia zewnętrzne

Jakkolwiek istota nabożeństwa tego polega na aktach wewnętrznych, to istnieje jednak szereg ćwiczeń zewnętrznych, których nie wolno zaniedbywać; najpierw dlatego, że ćwiczenia zewnętrzne, jeśli są dobrze wykonane, pobudzają nas do ćwiczeń wewnętrznych, potem dlatego, że przypominają nam, którzy przecież kierujemy się zmysłami, cośmy zrobili lub co powinniśmy uczynić, wreszcie dlatego, że służą ku zbudowaniu tych, co je widzą, gdy przeciwnie, ćwiczenia czysto wewnętrzne są niedostrzegalne.

Niech nikt nie mówi, że prawdziwa pobożność tkwi w sercu, że w nabożeństwie unikać należy tego, co zewnętrzne i co mogłoby podsycać próżność, że prawdziwa pobożność powinna się ukrywać. Na podobne krytyki odpowiadam  słowami Mistrza: „Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widząc dobre uczynki wasze, chwalili Ojca waszego, który jest w niebiesiech” [Mt 5,16]. Nie mamy więc, jak mówi św. Grzegorz [Hom. 2. in Evang], spełniać zewnętrznych uczynków i ćwiczeń pobożnych, by się ludziom podobać i ściągać na siebie pochwały, bo to byłoby próżnością; natomiast mamy je spełniać niekiedy przed ludźmi, by się podobać Bogu i Go czcić, nie zważając na to,  czy przyniosą nam wzgardę czy pochwałę ludzką.

Podam teraz kilka ćwiczeń zewnętrznych, które nazywam zewnętrznymi nie jakobyśmy je spełniali bez wewnętrznej intencji, lecz by je odróżnić od czysto wewnętrznych.

1.  Całkowite ofiarowanie samego siebie.

Pierwsza praktyka. Ci, co chcą poświęcić się temu szczególniejszemu nabożeństwu, które nie jest bractwem, choćby to było rzeczą bardzo pożądaną [śyczenie św. Ludwika de Montfort spełniło się: ukochane Jego nabożeństwo zostało erygowane jako arcybractwo, którego liczba członków wzrasta w sposób nadzwyczajny. Arcybractwo to nosi nazwę arcybractwa Maryi, Królowej Serc.], — powinni przynajmniej przez dwanaście dni pracować nad tym, by się wyzbyć ducha tego świata, będącego przeciwnikiem ducha Jezusa Chrystusa; dalej powinni poświęcić ze trzy tygodnie, by się napełnić Jezusem Chrystusem przez Najświętszą Dziewicę. Oto porządek, jakiego winni się trzymać:

W pierwszym tygodniu ofiarują w duchu pokory wszystkie swe modlitwy i dobre uczynki z prośbą o poznanie samych siebie i o żal za grzechy. W tym celu mogą, jeśli zechcą, rozmyślać nad tym, co powiedziałem wyżej o grzesznym podłożu natury ludzkiej, uważając przez ten tydzień samych siebie za pełzające robactwo, za węże i kozły. Można by też rozważać następujące trzy myśli św. Bernarda: „Rozważaj, czym byłeś — nasieniem zepsutym; czym jesteś — naczyniem pełnym błota; czym będziesz — pastwą robaków”. Będą prosili Pana Naszego i Ducha Świętego, by ich oświecił: „Panie, spraw, abym przejrzał [Łk 18,41]. Spraw bym poznał samego siebie” [Św. Augustyn]. Codziennie mówić będą Litanię do Ducha Świętego i będą się uciekali do Najświętszej Dziewicy z prośbą o tę wielką łaskę,   mającą być podstawą wszystkich innych łask. W tej intencji odmawiać będą codziennie hymn „Ave Maris Stella” i Litanię Loretańską.

W czasie drugiego tygodnia starać się będą we wszystkich swych modlitwach i uczynkach o to, by poznawać Najświętszą Dziewicę. O poznanie to prosić będą Ducha Świętego. Jako czytanie i rozmyślanie służyć im może to, co   w niniejszej książeczce powiedzieliśmy o Najświętszej Pannie. Podobnie jak w pierwszym tygodniu mogą odmawiać w tej intencji Litanię do Ducha Świętego, „Ave Maris Stella” i różaniec.

Trzeci tydzień poświęcą poznaniu Jezusa Chrystusa. W tym czasie mogą czytać i rozmyślać to, co o tym powiedzieliśmy; mogą odmawiać modlitwę św. Augustyna i powtarzać z tym świętym ustawicznie: „Noverim te: Panie, spraw, abym Cię poznał”! „Panie, spraw, abym widział, kim jesteś!” Również odmawiać mogą Litanię do Ducha Świętego i „Ave Maris Stella” oraz Litanię do Imienia Jezus.

Pod koniec trzeciego tygodnia wyspowiadają się i komunikować będą w intencji oddania się Jezusowi Chrystusowi jako niewolnicy z miłości przez ręce Maryi. Po Komunii św. zaś odmówią akt ofiarowania się.

Byłoby rzeczą wskazaną, by dnia tego złożyli Jezusowi Chrystusowi i Jego Matce Najświętszej jakąś daninę jako pokutę za swe przeszłe niewierności, oraz by przez to zaznaczyć swą zależność od panowania Jezusa i Maryi. Daninę tę może stanowić post, jakieś umartwienie lub jałmużna. Wystarcza rzecz najdrobniejsza, byle z dobrego serca, bo Jezus patrzy tylko na dobrą wolę.

Co rok należy odnawiać to ofiarowanie się, spełniając te same ćwiczenia przez trzy tygodnie.

Zbawienną jest rzeczą odnawiać je co miesiąc, a nawet codziennie tymi słowy: „Tuus totus ego sum, et omnia mea tua sunt: Jestem całkiem Twój, Jezu i wszystko co mam, do Ciebie należy” przez Maryję, Twą Najświętszą Matkę.

2.  Odmawianie małej koronki do Najświętszej Dziewicy

Druga praktyka. Odmawiać codziennie przez całe życie, o ile to jest rzeczą możliwą, małą koronkę do Najświętszej Dziewicy, składającą się z trzech „Ojcze nasz” i dwanaście „Zdrowaś” na cześć dwunastu przywilejów Najświętszej Dziewicy. Ćwiczenie to jest bardzo dawne. Św. Jan widział niewiastę ukoronowaną dwunastu gwiazdami ubraną w słońcu i mającą księżyc pod stopami [Ap 12,1]. Niewiastą tą była wedle komentatorów Pisma Świętego Najświętsza Dziewica [Św. Augustyn, Tract. de Symbolo od Catechumenos, lib. 4, cap. 1; św. Bernard, Sermo super „Signum magnum”, n. 3].

3.  Noszenie małego żelaznego łańcuszka

Trzecia praktyka. Rzeczą chwalebną i wielce pożyteczną jest, by ci, co się w ten sposób uczynili niewolnikami Jezusa w Maryi, nosili na znak miłosnej swej niewoli poświęcony łańcuszek żelazny.

Żadne odznaki zewnętrzne nie należą co prawda do istoty wyłożonego nabożeństwa i można się bez nich bardzo dobrze obyć. Nie mogę się jednak powstrzymać, by nie wyrazić uznania tym, co wyzbywszy się haniebnej niewoli szatana, w którą wtrąciły ich grzechy śmiertelne lub powszednie, oddają się dobrowolnie w chwalebną niewolę Jezusa Chrystusa i chlubią się ze św. Pawłem, że ich kajdany, choć z żelaza i bez blasku [Por. Ef 3,1], są stokroć chwalebniejsze i kosztowniejsze niż wszystkie złote naszyjniki cesarzy.

Ongiś nie było rzeczy haniebniejszej niż krzyż; obecnie jednak drzewo to stanowi najchwalebniejszy symbol chrześcijaństwa. To samo można by powiedzieć o łańcuchu niewoli. W starożytności pogańskiej nie znano nic haniebniejszego od kajdanów niewoli; dla chrześcijanina jednak nie ma nic chwalebniejszego nad kajdany Jezusa Chrystusa, które uwalniają nas z haniebnych więzów grzechu i szatana, darzą nas prawdziwą wolnością i łączą nas z Chrystusem i Maryją, nie przymusem i siłą jak złoczyńców, lecz węzłem miłości jako dzieci: „Przyciągnę ich ku sobie, mówi Bóg przez usta proroka, więzami miłości” [Oz 11,4]. Więzy te są silne jak śmierć, a poniekąd silniejsze od  śmierci [Por. Pnp 8,6], mianowicie u tych, co chwalebne te odznaki wiernie nosić będą do śmierci.

Oto racje, dlaczego mamy nosić wspomniane łańcuszki:

  • Mają one przypominać nam zobowiązania przyjęte na chrzcie św. i odnawiane przez powyższe nabożeństwo. Wiadomo, że człowiek częstokroć kieruje się więcej zmysłami niż żywą wiarą i zapomina łatwo o swych zobowiązaniach wobec Boga, jeżeli mu ich zewnętrzna jakaś rzecz nie przypomina. I dlatego łańcuszki takie są doskonałym środkiem, przywodzą- cym nam mimo woli na pamięć łańcuchy grzechu i niewoli szatana, od których chrzest św. nas uwolnił. Równocześnie przypominają nam zależność naszą od Jezusa Chrystusa, do której zobowiązaliśmy się przez chrzest św. Jednym z powodów, dla których tak mało chrześcijan pamięta o przyjętych na chrzcie św. zobowiązaniach i żyje w pogańskiej bezbożności, jak gdyby nic nie byli Bogu obiecali, jest ten, że nie noszą żadnego znaku zewnętrznego, który by im uczynione Bogu obietnice ustawicznie przypominał.
  • Przez to okazujemy zewnętrznie, że nie wstydzimy się niewoli Chrystusowej i zależności od Jezusa Chrystusa, a wyrzekamy się zgubnej niewoli świata, grzechu i
  • Łańcuszek ten zabezpiecza nas i chroni przed kajdanami grzechu.

Bracie kochany! Skruszmy kajdany grzechów i grzeszników, świata i światowców, szatana i jego popleczników, i odrzućmy od siebie daleko zgubne ich jarzmo. „Potargajmy, mówię, więzy ich i zrzućmy z siebie jarzmo ich” [Ps 2,3]. Skłońmy natomiast ramiona i nośmy mądrość, którą jest Jezus Chrystus, i niech nam się kajdany Jego nie przykrzą:

„Podłóż ramię twoje a noś ją, a niech ci się nie przykrzą więzy jej” [Syr 6,26]. Przyjacielu drogi! Dozwól, bym ci z Duchem Świętym tę samą dał radę: „Kajdany Jego są łańcuchami zbawienia” [Syr 6,31 (Wlg)]. Jezus Chrystus na krzyżu musi wszystkich do siebie przyciągnąć, czy chcą, czy nie chcą: Odrzuconych przyciągnie łańcuchami własnych ich grzechów, by ich przykuć jako złoczyńców i szatanów do swego gniewu wiecznego i do mszczącej swej sprawiedliwości; wybranych zaś przyciągnie, zwłaszcza w czasach ostatecznych, więzami miłości: „A ja, gdy nad ziemią zawisnę, wszystko do siebie pociągnę” [J 12,32]. „Przyciągnę ich łańcuchami miłości” [Oz 11,4].

4.  Szczególne nabożeństwo do Tajemnicy Wcielenia

Czwarta Praktyka. Niewolnicy miłości Jezusa w Maryi mają szczególniejsze nabożeństwo do wielkiej tajemnicy Słowa Wcielonego (25 marca), będącej właściwą tajemnicą wyłożonej praktyki. Nabożeństwo to zrodziło się z natchnienia Ducha Świętego.

  • Aby uczcić i naśladować ową niewypowiedzianą zależność od Maryi, w jakiej Syn Boży żył na chwałę Boga, Ojca Swego i dla naszego zbawienia. Zależność ta występuje najjaśniej w tej właśnie tajemnicy, w której Jezus Chrystus żyje jako więzień i niewolnik w łonie Najświętszej Maryi, będąc we wszystkim od Niej zależny.
  • Aby podziękować Bogu za niezrównane łaski, którymi obdarzył Maryję, zwłaszcza za to, że Ją wybrał za swą najgodniejszą Matkę, co się właśnie w tej tajemnicy spełniło.

To są dwa najgłówniejsze cele niewoli Jezusa w Maryi.

Proszę zważać, że mówię zwykle: n i e w o l n i k J e z u s a w M ar y i, n i e w o l n i c t w o J e z u s a w M a r y i. Można by wprawdzie równie dobrze powiedzieć, jak to rozmaici czynili: niewolnik Maryi, niewolnictwo Najświętszej Dziewicy. Zdaje mi się jednak, że lepiej nazywać się niewolnikiem Jezusa w Maryi, i to z racji następujących:

  • Żyjemy w czasach pychy; jest pełno nadętych uczonych, niedowiarków i krytyków, którzy nawet w najlepiej uzasadnionych nabożeństwach znajdują coś nagannego. Otóż by im nie dawać sposobności do bezpodstawnej krytyki, lepiej jest mówić o niewolnictwie Jezusa w Maryi i zwać się niewolnikiem Jezusa w Maryi, niż niewolnikiem Maryi. Wtedy bowiem nazywamy nabożeństwo to przez wzgląd na ostateczny jego cel, którym jest Jezus Chrystus, a nie przez wzgląd na drogę, którą się doń dochodzi, a którą jest Maryja. Wszakże można bez skrupułów posługiwać się jednym i drugim określeniem, jak to sam czynię.
  • Ponieważ główną tajemnicą, którą w tym nabożeństwie wielbimy i czcimy, jest tajemnica Wcielenia, a wcielonego Jezusa Chrystusa widzieć można tylko w Maryi, dlatego lepiej jest mówić o niewolnictwie Jezusa w Maryi, Jezusa mieszkającego i panującego w Maryi, wedle słów przepięknej modlitwy:

„O Jezu, żyjący w Maryi, przyjdź i żyj w sługach swoich, w duchu Twej świętości, w pełni mocy Twojej, w doskonałości dróg Twoich, w uczestnictwie cnót Twoich, w uczestnictwie tajemnic Twoich. Panuj nad wszelką potęgą nieprzyjacielską, w Duchu Twoim na chwałę Ojca. Amen “[“O Jesu, vivens in Maria, veni et vive in famulis tuis in spiritu sanctiatis tuae, in plenitudine virtutis tuae, in perfectione viarum tuarum, in veritate virtutum tuarum, in communione mysteriorum tuorum. Dominare omni odverae potestati in Spiritu tuo ad gloriam Patris. Amen.”]

  • Wyrażając się w ten sposób uwydatniamy dobitniej ową wewnętrzną łączność, istniejącą między Jezusem i Maryją. Wszak są oni tak ściśle z sobą złączeni, że Jezus całkowicie jest w Maryi a Maryja całkiem w Jezusie, lub raczej Jej już nie ma, lecz sam Jezus jest w Niej tak, iż prędzej można by odłączyć światło od słońca niż Maryję od Jezusa. Dlatego można nazwać Pana naszego „Jezusem Maryi” a Najświętszą Dziewicę „Maryją Jezusa”.

* * *

Czas nie pozwala zatrzymać się dłużej nad rozważaniem wzniosłości i wielkości tajemnicy Słowa Wcielonego, czy Jezusa, żyjącego i panującego w Maryi. Powiem tylko, że jest to najprzedniejsza tajemnica Jezusa Chrystusa, tajemnica najwięcej ukryta, najwznioślejsza i najmniej znana. W tej to tajemnicy Jezus w łonie Maryi, nazwanym przez świętych „aula sacramentorum” [Św. Ambroży, de Instit. Virg., cap. 7, n. 50], przybytkiem tajemnic Bożych, i za Jej zgodą wybrał wszystkich predestynowanych. W tej tajemnicy dokonał On wszystkich tajemnic swego życia, przez to, że je wówczas przyjął, dając na nie swe przyzwolenie. Bo kiedy Jezus zstępował na świat, rzekł: „Oto idę, abym czynił, Boże, wolę Twoją” [Hbr 10,5-9]. Przeto ta tajemnica obejmuje wszystkie inne tajemnice Chrystusowe, bo zawiera wolę i łaskę do wszystkich innych.

Wreszcie jest tajemnica Wcielenia tronem miłosierdzia, szczodrobliwości i chwały Bożej.

Jest ona dla nas tronem miłosierdzia; nie możemy bowiem w tej tajemnicy zbliżyć się do Jezusa, jak tylko przez Maryję, i dlatego nie możemy widzieć Jezusa, ani z Nim rozmawiać, jak tylko za pośrednictwem Maryi. Jezus, który swą drogą Matkę zawsze wysłuchuje, udziela tu biednym grzesznikom swej łaski i miłosierdzia: „Przystąpmy tedy z ufnością do stolicy łaski” [Hbr 4,16].

Tajemnica ta jest tronem szczodrobliwości Boga wobec Maryi, albowiem w czasie, gdy nowy Adam, Jezus Chrystus, mieszkał w tym prawdziwym raju ziemskim, zdziałał tam tyle cudów ukrytych, że ani aniołowie, ani ludzie nie są zdolni ich pojąć. I dlatego nazywają święci Maryję wspaniałością Bożą, Magnificentia Dei, jakoby Bóg tylko w Maryi był wielmożny [Iz 33,21].

Tajemnica ta jest tronem chwały dla Boga Ojca, gdyż w Maryi Jezus Chrystus całkowicie przebłagał zagniewanego na ludzkość Ojca swego. W niej naprawił On w sposób doskonały chwałę Ojca swego, zdeptaną przez grzech. A przez ofiarę ze swej woli i z siebie samego, którą złożył w Maryi, więcej Mu oddał chwały, niż Mu kiedykolwiek oddać mogły wszystkie ofiary Starego Przymierza. Oddal wreszcie w Maryi Ojcu swemu chwałę nieskończoną, jakiej Ojciec nigdy nie odebrałby od ludzi.

5.  Wielkie nabożeństwo do Pozdrowienia Anielskiego i do Różańca

Piąta praktyka. Niewolnicy miłości Maryi mają wielkie nabożeństwo do Pozdrowienia Anielskiego. Wartość, zasługa, doskonałość i konieczność tej modlitwy są mało znane. Częstokroć Matka Najświętsza ukazywała się wielkim świętym   i pouczała ich o wielkiej zasłudze, jaką przynosi odmawianie tej modlitwy (np. św. Dominikowi, św. Janowi Kapistranowi, Alanowi de Rupe). Ułożyli oni całe tomy o wzniosłości i skuteczności tej modlitwy, kiedy chodzi o nawracanie dusz; opowiadali głośno i głosili publicznie, że zbawienie świata rozpoczęło się od „Zdrowaś Maryjo”, że zbawienie każdego poszczególnego człowieka również jest do tej modlitwy przywiązane, że modlitwa ta sprawiła, że zeschła i nieurodzajna ziemia zrodziła owoc żywota, i że ona, jeśli ją nabożnie odmawiać będziemy, bez wątpienia sprawi, że w duszach przyjmie się Słowo Boże i wyrośnie w owoc żywota, w Jezusa Chrystusa. „Zdrowaś Maryjo” — to rosa niebieska, przenikająca ziemię, tzn. duszę, żeby wydała owoc w swoim czasie; dusza, która nie bywa zraszana    tą modlitwą, tą rosą niebieską, nie przynosi owocu, rodzi tylko ciernie i osty, i bliska jest potępienia [Hbr 6,8].

W książce: „De dignitate Rosarii” [Bł. Alan de Rupe, Lib. de Dignit. Rosari, cap. 11] czytamy, że Matka Boska odezwała się do bł. Alana w te słowa: „Wiedz, synu mój, a oznajmij to wszystkim że prawdopodobnym i bliskim znakiem potępienia wiecznego jest niechęć, oziębłość i niedbalstwo w odmawianiu Pozdrowienia Anielskiego, które świat cały naprawiło”. Zresztą doświadczenie uczy, że ci, co noszą na sobie znamię odrzucenia jak heretycy, bezbożni, pyszni i światowcy, nienawidzą Pozdrowienia Anielskiego i różańca, lub mają je w pogardzie. Heretycy odmawiają

„Ojcze nasz”, ale nie odmawiają ani „Zdrowaś Maryjo”, ani różańca; wzdrygają się przed tymi modlitwami; woleliby raczej nosić przy sobie węża niż różaniec. Tak samo postępują pyszni, nawet katolicy, tak, iż zdaje się, jakoby mieli te same skłonności, co ich ojciec Lucyfer; gardzą oni Pozdrowieniem Anielskim, a różaniec uważają za kobiece nabożeństwo, dobre dla ciemnych mas, dla nieuków i dla takich, którzy nie umieją czytać. Z drugiej strony doświadczenie uczy, że ci, co noszą na sobie widoczne znaki wybrania, kochają Pozdrowienie Anielskie, znajdują w nim upodobanie, chętnie je odmawiają, a im ściślej połączeni są z Bogiem, tym więcej kochają tę modlitwę.

Nie wiem, jak to się dzieje i dlaczego tak jest, wiem jednak, że jest to niezaprzeczoną prawdą: Jeśli chcę wiedzieć, czy osoba jakaś jest z Boga, to nie znam lepszego sprawdzianu od pytania: czy lubi odmawiać „Zdrowaś” i różaniec.

Mówię wyraźnie: lubi, bo może się przecież zdarzyć, że ktoś z niemożności czy to naturalnej, czy nawet nadprzyrodzonej nie jest w stanie odmawiać różańca, ale lubi go i miłuje, i to zamiłowanie wpaja w innych.

Dusze wybrane! Niewolnicy Jezusa i Maryi, wiedzcie o tym, że „Zdrowaś” jest po modlitwie Pańskiej najpiękniejszą    ze wszystkich modlitw. Jest to najdoskonalsze pozdrowienie hołdownicze, jakie możecie złożyć Maryi, gdyż jest to Pozdrowienie, które Najwyższy kazał przesłać Jej przez archanioła, aby zjednać sobie Jej serce. To Pozdrowienie oddziałało siłą ukrytego uroku, którym jest przepełnione, tak potężnie na Jej serce, że Maryja mimo swej głębokiej pokory dała przyzwolenie na wcielenie Słowa. Toteż przez Pozdrowienie to zjednacie sobie i wy niezawodnie Jej serce, jeśli je pobożnie odmawiać będziecie.

„Zdrowaś Maryjo” dobrze odmawiane tzn. uważnie, z nabożeństwem i pokorą, jest wedle świadectwa świętych nieprzyjacielem szatana, którego zmusza do ucieczki, jest młotem, który go miażdży, jest uświęceniem duszy, radością aniołów, śpiewem wybranych, pieśnią Nowego Testamentu, radością Maryi i chwałą Trójcy Przenajświętszej.

„Zdrowaś Maryjo” jest rosą niebieską, co duszę czyni urodzajną, jest czystym i miłości pełnym pocałunkiem, jaki składamy Maryj; jest różą czerwoną, którą Jej ofiarujemy, kosztowną perłą, którą Jej składamy w ofierze, jest czarą ambrozji i boskiego nektaru, jaki Jej dajemy. Wszystkie te porównania pochodzą z ust świętych.


Błagam was tedy usilnie przez miłość, którą ku wam w Jezusie i Maryi w sercu noszę, nie zadowalajcie się odmawianiem małej koronki do Najświętszej Dziewicy, ale odmawiajcie codziennie, o ile wam czas pozwoli, Różaniec, a w chwili śmierci błogosławić będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli. Bo „kto sieje w błogosławieństwach, z błogosławieństw też żąć będzie” [2 Kor 9,6].


6.  Odmawianie Magnificat

Szósta praktyka. By dziękować Bogu za łaski, jakie uczynił Najświętszej Dziewicy, dzieci Maryi odmawiać będą na wzór świętych często Magnificat. Jest to jedyna modlitwa, jedyne dzieło, które Najświętsza Dziewica ułożyła, lub raczej, które Jezus stworzył w Niej, boć to On przemawiał przez Jej usta. Jest to najszczytniejsza ofiara uwielbienia, jaką Bóg otrzymał w przymierzu łaski. Jest to hymn z jednej strony najpokorniejszy i najbardziej pełny wdzięczności a z drugiej strony najszczytniejszy i najwznioślejszy; hymn ten zawiera tajemnice tak wielkie i tak ukryte, że nawet aniołowie nie znają wszystkich. Gerson [Jan Gerson, kanclerz paryskiego uniwersytetu odznaczał się wielką nauką i świętością. śył w latach 1363-_1428.], pobożny i uczony pisarz, który życie całe poświęcił nauce, podjął się dopiero pod koniec życia i to z drżeniem, napisać objaśnienia do Magnificat, pragnąc tym dziełem ukoronować wszystkie swe prace. W potężnym tomie in folio przytacza on dużo cudownych rzeczy o tej pięknej i boskiej pieśni. Między innymi pisze, że Najświętsza Dziewica często odmawiała Magnificat, zwłaszcza po Komunii św. jako dziękczynienie.

Uczony Benzoniusz, który również napisał komentarz do Magnificat, przytacza kilka cudów zdziałanych siłą tego hymnu. Szatani, powiada on, drżą i uciekają, kiedy słyszą słowa hymnu: „Fecit potentiam in brachio suo, dispersit superbos mente cordis sui: Uczynił moc ramieniem swoim, wniwecz obrócił dumne serc zamysły” [Łk 1,51]

7.  Pogarda świata

Siódma praktyka. Wierni słudzy Maryi winni gardzić zepsutym światem, nienawidzić go, uciekać odeń i posługiwać się środkami, jakie podaliśmy w pierwszej części, by dojść do wzgardy świata.

ROZDZIAŁ II
Szczególne praktyki wewnętrzne dla tych, co chcą dojść do doskonałości

Prócz wymienionych dopiero co praktyk zewnętrznych, których nie należy opuszczać ani z niedbalstwa, ani z lekceważenia, o ile obowiązki stanu i warunki pozwalają, są jeszcze praktyki wewnętrzne, zdolne przyczynić się bardzo do uświęcenia tych, których Duch Święty powołuje do wysokiej doskonałości.

Ćwiczenia te można streścić w czterech słowach: Spełniać wszystkie swe uczynki przez Maryję, z Maryją, w Maryi i dla Maryi, aby je spełniać doskonale przez Jezusa, z Jezusem, w Jezusie i dla Jezusa Chrystusa.

1.  Przez Maryję

Należy spełniać uczynki swe przez Maryję, tzn. trzeba we wszystkim być posłusznym Najświętszej Dziewicy i  pozwolić się kierować we wszystkim Jej duchowi, który jest duchem Bożym. Ci, których prowadzi Duch Święty, Są dziećmi Boga: „Bo, którzykolwiek Duchem Bożym rządzeni są, ci są synami Bożymi” [Rz 8,14]. Ci, których prowadzi duch Maryi, są dziećmi Maryi, a więc i dziećmi Boga. Spośród wszystkich czcicieli Najświętszej Dziewicy prawdziwymi i wiernymi Jej poddanymi są ci tylko, co kierują się Jej duchem. Powiedziałem, że duch Maryi jest duchem Bożym, gdyż Maryja nigdy nie kierowała się własnym duchem, lecz jedynie duchem Bożym, który tak Ją opanował, że stał się Jej własnym duchem. Dlatego mówi św. Ambroży: „Dusza Maryi niech będzie w każdym z nas, by wielbić Pana; duch Maryi niech będzie w każdym z nas, by się rozradować w Bogu”. Jak szczęśliwa jest dusza,   która na wzór Rodrycjusza, zmarłego w opinii świętości [Od wyd.; Św. Alfonsa Rodrycjusza TJ kanonizował Leon    XIII w roku 1888], zupełnie opanowana jest i rządzona duchem Maryi, tym duchem, który jest łagodny a silny, gorliwy  a roztropny, pokorny a mężny, czysty a płodny!

Aby duszą kierował duch Maryi, winna ona:

  • Zanim cośkolwiek przedsiębierze, wyrzec się własnego ducha, własnego światła, własnej woli, np. przed rozmyślaniem, przed Mszą św., przed Komunią św., gdyż słabość naszego rozumu i złośliwość naszej woli i naszego postępowania stawiłyby, gdybyśmy się nimi kierowali, zapory duchowi Maryi, choćbyśmy je nawet uważali za
  • Trzeba się poddać duchowi Maryi, by on nas prowadził i nami kierował wedle tej woli. Trzeba pozostać w Jej dziewiczych rękach, jak narzędzie w rękach rzemieślnika, lutnia w rękach artysty. Jak kamień wrzucony do morza, tak dusza utonąć musi w Maryi i w Niej zginąć. Dzieje się to w sposób prosty, w oka mgnieniu, przez jedno spojrzenie ducha, przez krótki akt woli, przez jedno słowo, np.: Wyrzekam się siebie, oddaję się Tobie, Matko moja droga! A chociaż nie odczuwasz przy tym akcie żadnej słodyczy, to jednak jest on bardzo rzeczywisty Tak samo, gdyby ktoś na serio — co niech Bóg broni – powiedział: oddaję się szatanowi, należałby rzeczywiście do szatana, choćby te słowa bez najmniejszego uczuciowego wzruszenia wypowiedział.
  • Trzeba od czasu do czasu, zarówno w ciągu jak po czynności, odnawiać ten sam akt oddania się i połączenia; a im częściej będziemy go powtarzać tym prędzej uświęcimy duszę naszą, tym szybciej dojdziemy do połączenia się z Jezusem, albowiem połączenie się z Jezusem jest koniecznym następstwem połączenia się z Maryją, gdyż duch Maryi jest duchem

2.  Z Maryją

Trzeba wszystko robić z Maryją, tzn. we wszystkich swych pracach trzeba patrzeć na Maryję jako na idealny wzór wszelakiej cnoty i doskonałości, ukształtowany przez Ducha Świętego w czystym stworzeniu, byśmy Go wedle sił naśladowali. Trzeba zatem, byśmy przy każdym naszym czynie zastanowili się, jak postępowała Maryja lub jakby postąpiła, gdyby była na naszym miejscu. Dlatego trzeba badać i rozważać owe wielkie cnoty, w jakich się Maryja ćwiczyła za swego ziemskiego życia, zwłaszcza:

  • Jej żywą wiarę, dzięki której uwierzyła bez wahania słowom anioła; wierzyła wiernie i stale aż do stóp krzyża na Kalwarii;
  • Jej głęboką pokorę, która nakazywała Jej ukrywać się, milczeć, poddać się wszystkiemu i pozostawać zawsze na ostatnim miejscu;
  • Jej iście boską czystość, która nigdy nie miała i mieć nie będzie równej sobie na

Proszę pamiętać, powtarzam to po raz wtóry, że Maryja jest ową wielką i jedyną formą Bożą, zdolną, by tworzyć z małym trudem i w krótkim czasie żywe odbicie Boga. Dusza, która tę formę znalazła i w Niej się zatopiła, wnet będzie przemieniona w Jezusa Chrystusa, którego forma ta wiernie przedstawia.

3.  W Maryi 

Trzeba spełniać wszystko w Maryi. By praktykę tę dobrze zrozumieć, trzeba wiedzieć, że Najświętsza Dziewica jest prawdziwym rajem ziemskim nowego Adama, którego stary raj ziemski był tylko figurą. W raju tym są bogactwa, piękności, rzadkości i niewypowiedziane słodycze, które nowy Adam, Jezus Chrystus, tam pozostawił. W tym raju upodobał On sobie przez dziewięć miesięcy, tam zdziałał swe cuda, tam rozpostarł swe bogactwa z iście Bożą wspaniałomyślnością. Święte to miejsce zna tylko Ziemię dziewiczą i niepokalaną, z której przez działanie mieszkającego tam Ducha Świętego utworzony został nowy Adam, wolny od wszelkiej plamy i skazy. W tym to raju ziemskim znajduje się rzeczywiście drzewo żywota, które zrodziło Jezusa Chrystusa, owoc żywota; drzewo wiadomości dobrego i złego, które dało światło światu. Na tej Bożej roli stoją drzewa ręką Bożą zasadzone i zraszane Jego Boską rosą, które wydawały i wydają owoce o smaku boskim. Są tam kwietniki strojne w piękne i różnorodne kwiaty cnót, rozsiewające woń, co samych aniołów przenika. Są tam zielone łąki nadziei, niezdobyte wieże mocy, cudne przybytki ufności itd. Tylko Duch Święty może dać zrozumienie prawdy ukrytej pod tymi figurami rzeczy materialnych. Na tej roli jest najpiękniejsze powietrze o niczym niezamąconej czystości, tam świeci jasne światło dzienne najświętszego człowieczeństwa (Jezusa Chrystusa), tam goreje bezustanny żar miłości, w którym wszelakie żelazo weń wrzucone topnieje i zamienia się w złoto; tam płynie rzeka pokory, wytryskająca z ziemi, a dzieląc się na cztery ramiona, zrasza całą tę zaczarowaną krainę; są. to cztery cnoty kardynalne.

Duch Święty nazywa Najświętszą Dziewicę przez usta św. Ojców Kościoła także:

  • Bramą wschodu, przez którą arcykapłan, Jezus Chrystus, wchodzi na świat i wychodzi [Ez 44,2—3]. Przez Nią przyszedł On po raz pierwszy na świat i przez Nią przyjdzie także po raz
  • Przybytkiem Bóstwa, miejscem odpoczynku Trójcy Przenajświętszej, tronem Bożym, miastem Bożym, ołtarzem Bożym, świątynią Boga, światłem

Wszystkie te przymioty i pochwały są najprawdziwsze przez wzgląd na rozmaite cuda i łaski, jakich Najwyższy dokonał w Maryi. Jakie to bogactwa! Jaka chwała! Jaka radość! Jakie szczęście, móc znaleźć mieszkanie w Maryi i zamieszkać tam, gdzie Najwyższy ustawił tron najwyższej swej chwały.

Ale jakże trudno takim grzesznikom jak my, uzyskać pozwolenie, zdolność i światło, by móc wstąpić na miejsce tak wzniosłe i święte, którego strzeże już nie cherubin [Rdz 3,24], jak dawnego raju ziemskiego, lecz sam Duch Święty, który uczynił się wszechwładnym Panem Maryi i mówi do Niej: „Jesteś ogrodem zamkniętym, siostro moja i oblubienico, jesteś ogrodem zamkniętym, zdrojem zapieczętowanym” [Pnp 4,12] Maryja jest zamknięta, jest opieczętowana; nędzne dzieci Adama i Ewy, wypędzone z raju ziemskiego, nie mają wstępu do tego raju bez szczególniejszej łaski Ducha Świętego, którą winni sobie wysłużyć.

Wysłużywszy zaś sobie przez wierność ową wielką łaskę, trzeba z upodobaniem przebywać we wnętrzu Maryi, trzeba  w nim wypoczywać w pokoju, trzeba w nim szukać oparcia z ufnością, trzeba ukryć się w nim bezpiecznie i całkowicie się w nim zatopić, aby w dziewiczym łonie Maryi dusza:

  • karmiła się mlekiem Jej łaski i macierzyńskiego miłosierdzia;
  • uwolniona była od niepokojów, obaw wątpliwości,
  • bezpieczna była przed wszystkimi swymi nieprzyjaciółmi, przed szatanem, światem i grzechem, którzy tu nigdy nie mieli przystępu. Dlatego Maryja sama powiada, że ci, co w Niej swe uczynki spełniają, nie będą grzeszyli [Syr 24,22], tzn. że ci, co duchowo mieszkają w Najświętszej Dziewicy, nie popełniają większego grzechu;
  • ukształtowana była w Jezusie, a Jezus w niej. Albowiem według Ojców Kościoła łono Maryi jest przybytkiem tajemnic Bożych, w którym Jezus Chrystus i wszyscy wybrani do chwały wiecznej ukształtowani

4.  Dla Maryi

Wreszcie trzeba wszystko czynić dla Maryi. Wstąpiwszy bowiem raz w Jej służbę, słuszną i sprawiedliwą jest rzeczą, byśmy wszystko czynili dla Niej, jak przystoi na pachołka, sługę lub niewolnika. Nie znaczy to, jakoby Maryja była służby naszej ostatecznym celem, bo nim jest Jezus Chrystus. Maryja zaś jest celem naszym bezpośrednim, jest owym tajemniczym polem, na którym działa Jezus Chrystus, jest łatwym środkiem dojścia do Niego. Jak dobremu słudze i niewolnikowi, tak i nam nie wolno próżnować, lecz z niewzruszoną ufnością w Jej pomoc i orędownictwo trzeba przedsiębrać i czynić rzeczy wielkie dla dostojnej Pani i Królowej. Trzeba bronić Jej przywilejów, jeśli ich kto nie chce uznać, trzeba bronić Jej chwały, jeśli kto zaczepi, trzeba starać się, by przyciągnąć jak najwięcej dusz, o ile możności świat cały do Jej służby i do tego prawdziwego i rzetelnego nabożeństwa; trzeba z całą stanowczością występować przeciwko tym, którzy nadużywają nabożeństwa do Niej, by obrażać Jej Syna, a równocześnie starać się o to, by to prawdziwe do Niej nabożeństwo silnie uzasadnić. A jako nagrodę za te drobne usługi nie trzeba niczego więcej od Niej żądać, jak zaszczytu przynależenia do tak ukochanej Pani i szczęścia zjednoczenia przez Nią nierozerwalnym węzłem z Jezusem, Jej Synem, w czasie i w wieczności.

Chwała Jezusowi w Maryi! Chwała Maryi w Jezusie! Chwała Bogu samemu!

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Dodaj swój komentarz / intencję - podaj imię i wpisz treść

Uwaga. Komentarz zostanie zmoderowany przed publikacją.