Prawda, że Bóg istnieje, tak bardzo odpowiada naturze naszego rozumu i serca, że nie potrzeba naukowych dowodów, aby nas o niej przekonywać – nasuwa się sama przez się. Ale ponieważ rozum człowieka, idąc za swym naturalnym popędem, pyta zawsze o powód, dla którego uznajemy coś za prawdę, przeto – jako ludzie myślący – powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, co nas rzeczywiście skłania do wiary w istnienie Pana Boga.

Aby tę naturalną skłonność do wiary w istnienie Pana Boga rozumowo uzasadnić i wzmocnić, a zarazem aby zobaczyć, jak bezpodstawne są przeciw niej zarzuty – zastanowimy się nad dowodami, którymi nauka przekonuje nasz rozum o istnieniu Boga.

Ponieważ Bóg jest duchem (jak to później wykażemy), a więc istotą niepodpadającą poznaniu zmysłowemu, przeto nie możemy Go poznać bezpośrednio, tak jak poznajemy rzeczy naturalne, tj. za pomocą zmysłów, ale poznajemy Go pośrednio, tzn. z tego, co zdziałał. Jak mistrza poznaje się z jego dzieła, tak z istnienia świata dochodzimy do przekonania, że musi istnieć Ten, który go stworzył.

Stąd najważniejsze dowody, przekonywujące nas o istnieniu Boga, wyprowadzamy z istnienia świata.

O istnieniu Pana Boga upewnia nas najpierw świat wewnętrzny, tj.

  1. zgodne świadectwo wszystkich ludów;
  2. głos wewnętrzny każdego człowieka, czyli jego własne sumienie.

O istnieniu Pana Boga przekonuje nas następnie świat zewnętrzny:

  1. istnienie istot żyjących;
  2. rozumne urządzenie świata, czyli porządek i celowość, jaka we wszechświecie panuje.

Wszystkie powyższe dowody szczegółowe opieramy na tej filozoficznej prawdzie, że każda rzecz musi mieć swoją przyczynę. Ta też zasadnicza prawda posłuży nam za podstawę ostatniego dowodu, w którym już w czysto rozumowy sposób wykazujemy, że: e) powstanie świata – przygodne jego istnienie – i zmiany, jakie się w nim odbywają, wymagają istnienia poza światem rozumnej przyczyny, która cały świat powołała do bytu i sama z siebie istnieje. Tą właśnie przyczyną wszechrzeczy jest Pan Bóg.


Zgodne świadectwo wszystkich ludów upewnia nas o istnieniu Boga

Obecnie stwierdzono już z całą ścisłością naukową, że u wszystkich ludów, cywilizowanych i dzikich, mimo największych różnic kulturalnych i obyczajowych, spotykano zawsze i wszędzie przeświadczenie o tym, że istnieje jakieś bóstwo, które czcić należy. Wprawdzie rozmaicie wyobrażano je sobie; różniono się bardzo w pojmowaniu jego istoty i przymiotów, a nawet zamiast jednego Boga czczono nieraz, całe szeregi bogów i bogiń; ale zgadzano się powszechnie, że jest jakaś Istota wyższa od stworzeń, od której człowiek jest zależny, i którą dlatego czcić powinien.

Że takie przekonanie zawsze u ludzi istniało, świadczą o tym:

  1. Najdawniejsze księgi ludzkości, np. od 4000 lat istniejąca u Egipcjan Księga zmarłych oraz prawie współczesne jej księgi chińskie wspominają o Bogu i nazywają Go „Stwórcą”.

    U Egipcjan, w ich najstarszych pomnikach, znajdują się bardzo wzniosłe zdania o Stwórcy. I tak w sławnym Papirusie turyńskim czytamy: „Jest ktoś, co światła niebieskie pozapalał; jest ktoś, co dla sług swoich usłał ścieżkę gwiazdami wysypaną: ten jest Święty nad świętymi. Przywódca nasz”. A w indyjskiej Rigwedzie, będącej zbiorem najdawniejszych pieśni religijnych, napisano, że: „jeden jest tylko Bóg nad bogami”. To sarno wspominają napisy klinowe Asyrii i Babilonii, krajów najdawniejszej kultury; dowiadujemy się z nich, że narody semickie posiadały wspólne imię na oznaczenie Bóstwa i że jeszcze na tysiące lat przed Chrystusem panowała w tych krajach wiara w Boga.

  2. Historia kultury ludów cywilizowanych pogańskich stwierdza, że ogół ich był zawsze religijny.

    Nie trzeba się dziwić, że mówiąc o istnieniu prawdziwego Boga, powołujemy się na świadectwo pogan, którzy hołdowali wielobóstwu. W pogaństwie bowiem dwie rzeczy należy rozróżnić, wiarę w istniejące Bóstwo i cześć, oddawaną fałszywym bożkom. Nas obchodzi jedynie wiara w istnienie Bóstwa, ponieważ poganie czcząc fałszywych bogów byli prze-świadczeni, że istnieje jakaś wyższa istota czyli Bóstwo i w tym właśnie zgadzali się z ludźmi, oddającymi cześć jednemu prawdziwemu Bogu. – A chociaż te narody, mając mylne pojęcia o Bogu, popadły w wielobóstwo, wśród setek bóstw jedno uważały za najwyższe: np. u Greków był nim Zeus, u Rzymian Jowisz, czyli Jupiter Optimus, mcocimus. Toteż Horacy nazywał Jowisza „panem świata” , a Wergiliusz mówił, że „Jowisz napełnia wszystko – Jovis omnia piata'”’. W tym wszystkim przebijała więc idea i pierwotna wiara w jednego prawdziwego Boga, której dusza ludzka nie mogła się wyzbyć, pomimo wielowiekowego znieprawienia. Różnice więc w pojęciu bóstwa, liczbie bóstw oraz ich przymiotach nie pochodziły z natury rzeczy, lecz były przypadkowe i wysnute z fantazji ludów. Dlatego też, jak świadczy Minucjusz Feliks, światlejsze wśród pogan umysły w nieszczęściu o jednym, tylko Bóstwie myślały i jego pomocy wzywały: „Audio wlgus, cum ad coelum manus tendunt, nihil aliud, ąuam Deum dicunt… et Deus magnus est… Deus verus est… si Deus dederit”.

    Stąd najwięksi filozofowie Greków i Rzymian, którzy swą wysoką kulturą przodowali światu starożytnemu, Arystoteles, Platon, Pitagoras, Sokrates, idąc za światłem własnego rozumu doszli do przekonania, że musi istnieć jeden Bóg prawdziwy. – Najsławniejsi pisarze greccy i rzymscy, po dziś dzień klasycznymi autorami zwani, jak Homer, Sofokles, Herodot, Ksenofont, Wergiliusz, Cycero, Cezar, z takim naciskiem podnoszą w swych pismach znaczenie powszechnej u wszystkich ludzi wiary w Boga.

    Arystoteles np. w swej Metafizyce* wykazuje z niezrównaną ścisłością, że musi istnieć pierwsza przyczyna wszelkich zjawisk na świecie, i to przyczyna bezwzględna (absolutna), niezmienna, która jest istotą myślącą, świadomą siebie, najdoskonalszą i najszczęśliwszą. – Platon (w Fedonie, Sofiście i Rzeczypospolitej) przytacza wspaniale dowody na istnienie Boga, a w Tymeuszu powiada wyraźnie, że „każdy rozumny rozpoczyna swe sprawy od wezwania Boga na pomoc”. – Sokrates, opierając swe twierdzenie na celowości ustrojów, mówi: „Bóg jest i być musi!” (za to swoje przekonanie o istnieniu jedynego Boga i sumienia skazany został przez sąd w Atenach na wypicie trucizny). – Seneka pisze w listach: „Wszyscy ludzie mają zaszczepioną wiarę w bogów i nie ma narodu, nawet pozbawionego praw i obyczajów, który by nie uznawał bogów” . – Homer stwierdza w Odysei, że „wszyscy ludzie tęsknią za bogami”. – Cycero w dziele De legibus , wspomina, iż „nie ma narodu tak dzikiego, który by nie wierzył w istnienie jakiegoś bóstwa, chociaż nie zna bliżej jego istoty”. A w ks. II, r. 44 powiada: „Istnienie Boga jest rzeczą tak oczywistą, że trudno uważać za rozumnego człowieka, który by temu zaprzeczał”. – Historyk-filozof Plutarch pisze do IColota (31, 5): „Możesz znaleźć miasta bez murów, bez królów, bez praw, bez szkół – ale narodu bez Boga, bez modlitwy, bez przysięgi, bez ofiar – nikt nie widział, ani nie zobaczy nigdy”.

    Słusznie zatem mógł mówić filozof platoński Maksym z Tyru: „Mimo wszelkiej różnicy zapatrywań, wszystkie sądy i prawa głoszą jednozgodnie, że jest jeden Bóg, Król i Ojciec wszystkich. Na to zgadza się Grek i barbarzyńca – mieszkaniec stałego lądu i wyspy.

    Przytoczone świadectwa najznakomitszych Greków i Rzymian są ważne dla nas dlatego, że pochodzą od ludzi, których sława do dnia dzisiejszego nie wygasła. – Ponadto fakt iż, mimo wielkiego upadku w Grecji i w Rzymie, cale prywatne i publiczne życie oparte tam było na podstawie religijnej, jest najlepszym dowodem, że przekonanie o istnieniu Boga głęboko tkwiło w umysłach i w usposobieniu tych ludów.

    Powszechne przekonanie o istnieniu Boga potwierdza dowód językowy. Prajęzyki wszystkich narodów europejskich mają ten sam rdzeń wyrazu na oznaczenie najwyższego Bóstwa. U szczepów indyjskich był nim wyraz „Dyu”, co znaczy: dający światło; w sanskrycie – „Dwa, Dyaus, dyau spitar”; u Rzymian „deus Jupiter -diu pater”; u Greków „Zeus pater, Theos”; u Gotów „Tius”, u Litwinów „JOievas”. Niegdyś więc, gdy wymienione ludy miały wspólny prajęzyk, czciły wspólnego Boga nad bogami: „dającego światło”.

  3. Przedstawiciele teraźniejszej kultury. Nie tylko pisarze starożytni, którym zaledwie mała część świata była znana, przeświadczeni byli o istnieniu Boga, ale i dziś, gdy stopa ludzka dotarła już aż do krańców ziemi, najwięksi i najzacniejsi uczeni świata całego wierzą w Stwórcę wszechrzeczy i wiarę tę uważają za potrzebę rozumu i serca. Protestancki uczony, przyrodnik dr Dennert, zbadał przekonania religijne 300 spośród najsławniejszych uczonych różnych narodowości czterech ostatnich stuleci. Na 300 znamienitych uczonych różnych gałęzi wiedzy znalazł zaledwie 20 niedowiarków. Przekonał się także, że żaden z tych dwudziestu nie podaje dowodu przeciw istnieniu Pana Boga, ale wszyscy zbywają rzecz ogólnikami, próbując uśpić własne sumienie lub pokryć brak dobrej woli, czy obojętność wobec potrzeby poznania Pana Boga – i dalej swobodnie używać życia tak, jak gdyby rzeczywiście Boga nie było.
  4. Wiarę w istnienie Boga, którą przedstawiciele najwyższej kultury ludów cywilizowanych uważają za pierwszą zasadniczą prawdę, wyznają także ludy pierwotne. Do niedawna twierdzo-no, że ludzie pierwotnie żyli w stanie niemal zwierzęcym, mając obyczaje tak dzikie, iż wprost niezdolni byli do wiary w Boga i do jakiegokolwiek aktu religijnego – tym bardziej do przyjęcia Objawienia Bożego, o którym Pismo św. zaraz na początku Pięcioksięgu wspomina.

    Do takich przypuszczeń niemało się przyczyniały opisy pod-różnych, którzy nie znając języka dzikiego ludu, wśród którego się znaleźli, nie mogli zrozumieć jego zwyczajów i obrzędów, a zwłaszcza ich religijnego znaczenia. Stąd tłumaczyli je sobie mylnie i nieraz zdawało im się, że napotykali szczepy nie posiadające żadnej religii. – Wieści te podchwytywali tacy filozofowie, jak Spencer, Tylor, Wundt i opierali na nich błędne teorie o powstaniu religii na ziemi, które wkrótce jednak okazały się niezgodne z wynikami wiedzy.

    Uczeni ci, widząc, że w przyrodzie w wielu wypadkach organizmy doskonalsze powstają z mniej doskonałych, usiłowali to prawo rozwoju świata materialnego, czyli tzw. prawo ewolucji, zastosować do świata duchowego, do wszelkich objawów religijnych, które przecież jako akty duszy ludzkiej nie mogą podlegać tym samym prawom, co życie organiczne. Opierając się na tak błędnej zasadzie, uczeni ci usiłowali wykazać, że najdoskonalsza forma religii, monoteizm, uznający jednego prawdziwego Boga, miał się rozwinąć z innych niedoskonałych form religijnych. Miały nimi być: politeizm, uznający więcej bóstw, który sam powstał z fetyszyzmu, czyli bałwochwalstwa, polegającego na oddawaniu czci przedmiotom nieożywionym. Przed tymi zaś formami religijnymi miała być na ziemi epoka najpierwotniejsza, w której nie uznawano żadnej religii.


W ostatnich czasach wielki rozwój badań nad językami ludów pierwotnych wprowadził etnologię na nowe tory. Wskutek tego: ludoznawstwo (etnologia), podobnie jak językoznawstwo (lingwistyka), niezbicie wykazało, że teorie ewolucji w zastosowaniu do początków religii są fałszywe.

Prof. W. Schmidt, etnolog światowej sławy, i redaktor międzynarodowego przeglądu z zakresu etnologii i językoznawstwa pt. „Anthropos”, stwierdził w Mitteilungen der Wiener Anthropolog. Gesellschaftn, że prof. Wundt już w pierwszym tomie swego dzieła zdradza nieznajomość zdobyczy językowych ostatnich lat i wskutek tego popełnia rażące błędy u podstaw swego systemu w wyjaśnieniach początków religii. – Nie poszczęściło się też Wundtowi w etnologii. Zostaje bowiem pod wpływem przestarzałych teorii zakładających niski poziom umysłowy szczepów pierwotnych i przemilcza ostatnie wyniki badań etnologicznych, które wykazały, że ludy o kulturze pierwotnej pod względem religijnym stały często wyżej od narodów kulturalnych.

Jest tragiczne dla Wundta, że właśnie te dwie nauki, na które musiał powołać się w swym dziele, będącym owocem długoletnich studiów, podkopały jego teorię w samych jej podstawach! – Krótka to, ale wymowna odprawa, w której wybitny przedstawiciel etnologii, prof. W. Schmidt, przechodzi do porządku nad teorią Wundta. Aby się przekonać o religijności szczepów pierwotnych, trzeba doskonale poznać ich język i przez czas dłuższy wśród nich przebywać, zżyć się z nimi, bo tylko tak można wniknąć w ich dusze i zrozumieć, co się w ich obrzędach kryje.

Tych wszystkich warunków badawczych nikt nie może posiadać w takim stopniu, jak misjonarze, którzy szeregi łat pracując nad na-wróceniem ludów pierwotnych, mają sposobność poznać dokładnie ich usposobienie i wierzenia, a przez nowo nawróconych zostają wprowadzeni w zrozumienie najbardziej tajemniczych obrzędów, dla innych badaczy nieznanych. Toteż systematyczne badania nad językiem i zwyczajami ludów pierwotnych, podejmowane przez misjonarzy, cieszą się wielkim uznaniem uczonych, nawet nieprzychylnych katolickiej wierze. Prace te właśnie przyczyniły się w ostatnich czasach do ogromnego postępu językoznawstwa.